Agnieszka Syska
zrodzeni z obietnicy
uciekaliśmy przed swoimi domami
uciekaliśmy przed swoimi drzwiami zapalonymi słońcami i księżycami
płonęły właśnie w wodach siedmiorakie okna oka ducha
uciekaliśmy przed gonitwą modlitwą gonitwą drzwi zapalonymi menorami
płonnymi tonnymi hanukami
tonęły właśnie w ogniach jednorakie drzwi
modlitwa goniła nad naszymi głowami w płomieniach
drzwi okna obracały się w tył obracały się w przód przed naszymi gwiazdozbiorami
w głowach
gonitwa goniła pod naszymi głowami w płomieniach
pochodniami słońca i księżyca
przechodniami przechodnymi odchodnymi w tył przechodniami wprzód
przechodniami słonecznymi i księżycowymi prastarymi podwojami nieba i ziemi
przechodniami przechodnimi odchodnymi w tył przechodniami wprzód
pochodniami nieba i ziemi
modlitwa goniła nad naszymi głowami w płomieniach
gonitwa goniła pod naszymi głowami w płomieniach
prastarymi podwojami przebłagalnymi
prastarymi podwojami co się palą a nie spalają domu
prastarymi podwojami błagalnymi
wonnymi hanukami
uciekaliśmy przed swoimi ziemiami uciekaliśmy wielbiliśmy uciekaliśmy dziękowaliśmy
języki z drzwi spuszczaliśmy
uciekaliśmy przed swoimi ziemiami uciekaliśmy wielbiliśmy uciekaliśmy dziękowaliśmy
języki z drzwi spuszczaliśmy
uciekaliśmy przed swoimi wielbiliśmy uciekaliśmy dziękowaliśmy
języki z okien spuszczaliśmy
obręcze ze świec paliliśmy
powiedziałam pośród woni toni
ześlij ogień dla ziemi z której ucieka nasz dom
powiedziałem
ześlij ogień dla ziemi z której ucieka nasz dom
ześlij piekło dla ziemi która pali nasz dom i spala
ześlij niebo dla nas którzy palimy i nie spalamy
gwiazdozbiorów w twoich głowach
biegła bladła
Trwoniąc zarys uśmiechu
zbliżała się bladła
Spojrzały na nią oczy
z ołowiu
zwierciadła
Trwoniąc
wodę ze zwierciadeł biegła przez ogród
Trwoniąc
słońce
wspinała się nad ogród
garb
większy od
słońca czerwony zachodził nad jej głową
palce nóg
krogulce wokół
ciernia
ptak z dziobem zakrzywionym jak plecy garbata
wspinała się nad ogród
w międzyrzecu podlaskim spotkała józefa
z arymatei
rabini są
stąd
matki
jej syn stąd ulicami płynne tałesy wokół synagog
matki
z arymatei
biele
zwierciadeł
zimą
wysuszone studnie idzie z wiadrem jak babka
zimą
zwierciadeł
czernie
czerpie siarczysty mróz
trwoni nogi w biegu
obtańcowywanie ciszy
stopy lecą
w ciszy
lecą
jak manna
na pustynię
scena jak rynna
uderzenie z opadania
dzwoni
nagi deszcz
stopa jedna po drugiej
gęsta deszczówka
zagęszczenie desek
w deszczu
deski stopy deski pod strugami
opadają jak krople płyną w strugi dzwonią o rynnę cisza
przezroczystości
wydłużają się ich loty
przezroczystości
w deszczu
stopy
jakby się całowały
manna i przepiórki na pustyni w deszczu
jakby się całowały
ręce jakby łapały przepiórki
usta mannę stopy deszcz na pustyni
scena pusta stoi jak cisza czarna
ręce
usta
ręce
czarna
niebo jak dechy
wali się na
głowę
stopy lecą przez morze czerwone bez oderwania
na
głowę
wiatr
znad morza
unosi stopy