Agnieszka Syska
drzewu różę kradnę
XXX
podpalam drzewo
gałęzie na których siedzę drzewo którym jestem
drzewo
płomienie chwytają się rękami
dachu
rzucają się jak oparzone po niskim żarze
rękami
dachu
jeśli jestem drzewem
dachem domu
drzewem
nie podsycaj
ognia
jeśli budowałeś ten dom
ognia
jeśli dachem
domu
skłonieniem ptaków płomieni ptaków płomieni płomiennej mowy
domu
przed szabatem nawet twoje ręce go
nie ugaszą
tylko przede mną gaśnie płomień mowy ptaków kryją się po płomieniach
ręce go
nie ugaszą
twoje to ręce
czy moje
trzy razy obmywane próbowane obmywane w ogniu
ręce
uczysz mnie twojego zachodu
słońca
już idzie żarłoczny dym po nim
słońca
ptaki mi śpiewają w językach
słyszysz
już idzie dom w świece na stół
słyszysz
drzewo
jedynie mój głos
rozpoznaje
jak ptaki
siedzą na drzewie którym jestem
głos
drzewo
tylko ciebie
słyszę
pośród syku naszych płomieni pada drzewo różane gałązkę róży ci niosę
ciebie
słyszę
Agnieszka Syska
drzewu różę kradnę
XXXII
krzew miał być drzewem
różanym
był gorejącym krzewem
przed krzewem gorejącym pogorzały
róże
przed ziemią obiecaną ziemią oczu nie wzniosły
pogorzały
przy przekraczaniu
ognia
krzew był suchy
języki ognia płomienne
co za zapach wokół
ziemi
i morze ma drugą stronę na drugą stronę morza wiatr go niesie
zapach
tu jest
sykomora
nie przypomina drzewa różanego trwa
sykomora
nawet wiatr
w nią wpatrzony co może trwać niechaj trwa
wiatr
jest jak przejście suchą
stopą
suche morze przeszło na drugą stronę jak krzew gorejący
suchą
stopą
skąd więc ten zapach
wokół ziemi jak obietnicy
ogień
woda
i wiatr
przygnały tu krzew żeby wrósł w drzewo
ogień
woda
i wiatr
zapach
rosnę jak sykomora
ale moje oczy patrzą
jak patrzyły
wpatrzone w mleko róży jak w obietnicę która trwa po tamtej stronie
patrzą
czy sykomora
pomieści krzew który się w niej rozrasta w drzewo różane
sykomora
Agnieszka Syska
drzewu różę kradnę
XXXI
poematy bez drzewa
różanego
kobiety
poszły
dzisiaj dzień targowy
poszły po drzewka krzewiki drzewka
różane
żeby je zapisać w księdze poematów
poemat bez róży
jest nikim
mówią
bez róży
wrócimy z pełnymi
rękami
gorejącymi
z rąk otwartych wyrosną nam dzieci
posadzimy je na pustyni
róże lubią skaliste kamieniste skaliste
każda pustynia jest taka
sama
bez róży
pije poza źródłem
bez róży
sama
wrócimy z pełnymi
rękami
gorejącymi
poemat zagorzał
przed nocą
kobieta z niego wyrosła
zagorzała
róże rodzą poematy pisze się je oczami dziecka czyta się je oczami
daję go zapisać
dziecko
moje poemat dziecko księdze życia
zapisać
wróciłyśmy
z drzewem
różanym
księga poematów
rosła nam na rękach dzieci są jak powroty
z drzewem
różanym
wróciłyśmy