Agnieszka Syska – POEMATY DNIA CHRZEŚCIJAŃSKO-ŻYDOWSKIEGO (UPAMIĘTNIENIE ŻYDÓW GETTA WARSZAWSKIEGO)

Agnieszka Syska     

drzewu różę kradnę

XXX

podpalam drzewo

gałęzie na których siedzę drzewo którym jestem

drzewo

płomienie chwytają się rękami

dachu

rzucają się jak oparzone po niskim żarze

rękami

dachu

jeśli jestem drzewem

dachem domu

 

drzewem

 

nie podsycaj

ognia

 

jeśli budowałeś ten dom

 

ognia

 

jeśli dachem

domu

 

skłonieniem ptaków płomieni ptaków płomieni płomiennej mowy

 

domu

 

przed szabatem nawet twoje ręce go

nie ugaszą

 

tylko przede mną gaśnie płomień mowy ptaków kryją się po płomieniach

 

ręce go

 

nie ugaszą

 

twoje to ręce

czy moje

 

trzy razy obmywane próbowane obmywane w ogniu

 

ręce

 

uczysz mnie twojego zachodu

słońca

 

już idzie żarłoczny dym po nim

 

słońca

 

ptaki mi śpiewają w językach

słyszysz

 

już idzie dom w świece na stół

 

słyszysz

 

drzewo

 

jedynie mój głos

rozpoznaje

 

jak ptaki

 

siedzą na drzewie którym jestem

 

głos

 

drzewo

 

tylko ciebie

słyszę

 

pośród syku naszych płomieni pada drzewo różane  gałązkę róży ci niosę

 

ciebie

 

słyszę

 

Agnieszka Syska     

drzewu różę kradnę

 

XXXII

 

 

krzew miał być drzewem

różanym

 

był gorejącym krzewem

 

przed krzewem gorejącym pogorzały

róże

 

przed ziemią obiecaną ziemią oczu nie wzniosły

 

pogorzały

 

przy przekraczaniu

ognia

 

krzew był suchy

języki ognia płomienne

 

co za zapach wokół

ziemi

 

i morze ma drugą stronę na drugą stronę morza wiatr go niesie

 

zapach

 

tu jest

sykomora

 

nie przypomina drzewa różanego trwa

 

sykomora

 

nawet wiatr

 

w nią wpatrzony co może trwać niechaj trwa

 

wiatr

 

jest jak przejście suchą

stopą

 

suche morze przeszło na drugą stronę jak krzew gorejący

 

suchą

 

stopą

 

skąd więc ten zapach

wokół ziemi jak obietnicy

 

ogień

woda

 

i wiatr

 

przygnały tu krzew żeby wrósł w drzewo

 

ogień

woda

 

i wiatr

 

zapach

 

rosnę jak sykomora

 

ale moje oczy patrzą

jak patrzyły

 

wpatrzone w mleko róży jak w obietnicę która trwa po tamtej stronie

 

patrzą

 

czy sykomora

 

pomieści krzew który się w niej rozrasta w drzewo różane

 

sykomora

Agnieszka Syska     

drzewu różę kradnę

 

XXXI

 

poematy bez drzewa

różanego

 

kobiety

 

poszły

 

dzisiaj dzień targowy

 

poszły po drzewka krzewiki drzewka

różane

 

żeby je zapisać w księdze poematów

 

poemat bez róży

jest nikim

 

mówią

 

bez róży

 

wrócimy z pełnymi

rękami

 

gorejącymi

 

z rąk otwartych wyrosną nam dzieci

posadzimy je na pustyni

 

róże lubią skaliste kamieniste skaliste

 

każda pustynia jest taka

sama

 

bez róży

 

pije poza źródłem

 

bez róży

 

sama

 

wrócimy z pełnymi

rękami

 

gorejącymi

 

poemat zagorzał

przed nocą

 

kobieta z niego wyrosła

 

zagorzała

 

róże rodzą poematy pisze się je oczami dziecka czyta się je oczami

 

daję go zapisać

dziecko

 

moje poemat dziecko księdze życia

 

zapisać

 

wróciłyśmy

 

z drzewem

różanym

 

księga poematów

 

rosła nam na rękach dzieci są jak powroty

 

z drzewem

 

różanym

 

wróciłyśmy