JEREMIADY Agnieszki Syskiej na 73. rocznicę likwidacji getta warszawskiego

Agnieszka Syska     

drzewu różę kradnę

 

XI [przed rowem deszcz]

 

przed rowem deszcz

róż

 

siąpi rósł siąpi w ulewę

pąsową różę burzę różę

 

gradową

 

chmurę

 

burze

śpiewają

 

po rowach deszcze się kochają

 

burze

 

śpiewają

 

deszcz

 

róż

 

rósł w ulewę śpiew

 

po rowach śpiewają

 

śpiew

 

deszcz

wpadł pod dach zadaszone niebo

 

zaciągnęło się niebo

 

zadaszyło

 

niebo

 

nie

 

bo

 

deszcz

 

wpadł pod dach

 

ustanie deszcz ustanie śpiew

 

ich zadaszone niebo

 

śpiew

 

nie

 

bo

 

róża róży nie odurzy

 

zadurzą się deszcze w rowach niebach rowach

 

róży nie odurzy

 

idą

 

w domy rosną

 

idą

 

macewa się w deszczu

otwiera

 

jak litera

 

deszcz

spada z drzewa

 

do rowu

 

spada z drzewa

 

do wody po wodach się całują

 

jak ich lustra

 

się całują

 

macewa

 

litera

 

róża w róży się durzy

 

macewa

 

litera

 

deszcz

w domu sechł

 

wypadał śpiew z okna

jakby wyskakiwał

 

w domowym lustrze

 

deszcz

 

sechł

 

ciekł ustami

 

ciekły był dopóki usta nie uciekły z domu

 

ustami

 

deszczu

 

pod rynną ty

 

ciekniesz

 

deszczu

 

w rowie

ty

 

pachniesz różami

 

ty

 

ogród różany

litery jak róże

 

rósł w oczach jak kolczasty mur

 

różany

 

Agnieszka Syska

osobni

 

kopalny bóg świecił

ujrzał

miłości twarz czarną

 

poruszam się w sobie większym dwa oblicza czerni

 

świecił

 

poruszam się między

twarzami

 

w kopalni kują wiersze lampy pod korcem

 

twarzami

 

czerń

królestwo kopalni pośród nas

 

na czarno zachodzi

niebo

 

białe usta na twarzy

 

czarno

niebo

 

pośród nas

 

wyjdź świecie kopalny na przezroczyste

 

szato baranka

 

kleją się nasze

skóry

 

śliskie bez

powietrza bieli

wiatru

 

czarne szaty oblubieńcze

 

kleją się

 

wydobywają z czerni

twarz czarną

 

słońce w samo południe nocy

 

czarną

 

pod ziemią spocony

płomień

 

się tli

bez powietrza siedmioramienna

miłość

 

krew na czarne słońce

 

miłość

 

czarne

we wschodzie oblicze pierwsze

wzeszła

 

mniejsza

uczta królewska niebieska

 

większa

 

drugie

 

nie ma cię pośród weselników

miłości

 

zamykam przed nami pokój od wewnątrz

 

tańczę w płomieniach menory

 

bucha twoja skóra jak strój weselny

 

w płomieniach menory

 

 

Agnieszka Syska

stara

 

Ten człowiek

z zamkniętymi oczami

 

oczy szeroko zamknięte

na jego

starą

 

jerozolimę

 

skórę

 

pomarszczoną zmarszczkę

 

oczy szeroko zamknięte

zwężają się w źrenicę

w nic

 

mówię

jestem skórą przeźroczystą przezroczysta zwęża się w węża oczy szeroko otwarte

mówię

 

Ten człowiek

z zamkniętymi oczami

 

jak woda źródlana

zimno pulsujące

pod skórą

 

jego ogień podlewano wodą

 

jak ogień

zwęża się wąż w nic zwęża się w pełzanie w pustynię z której sypie się zimna woda

 

ogień

 

podlewano ogień

 

źródlana

gorąco pulsujące

pod skórą

pełzam gdzie wiatr pustyni

poniesie mnie

wiatr

 

z oczami szeroko otwartymi

 

źrenica jak zimna woda między ogniem pustyni oaza pulsowania

 

z oczami

 

pełzam

w nic

 

stara jerozolimo źrenico oka z zimną wodą

 

nic

 

ten człowiek

wysycha jak ogień

 

tamten

 

Agnieszka Syska

cienia obnoszenie

 

się siedzi

druga strona rwie się do równego twarz trzecia

 

się siedzi

 

lustro

 

twarz trzecia

 

lustro

 

nikogo tu nie ma

w lustrze trzeba stanąć przed sobą

 

wryty

 

nikogo nie ma

 

idę wynieść jego

cień

jak się wynosi

pustkę

 

cień

 

zwalę go w bethesdę

niech czeka na poruszenie wody w lustrze

 

w bethesdę

 

anioł jak cień

nikogo tu nie ma

 

w lustrze nie ma wody nie poruszy się

 

cień

 

obnoszę się z nim

jak z cieniem

obnoszę

 

poruszam się

w sobie

jak ze smugami w lustrze twarzy trzeciej

 

poruszam się

 

nikt nas nie wprowadził

do wody równej tafli

 

nie wprowadził

 

rysy się

wydłużają jak cienie na piasku

 

rysy

 

lustro

przesypuje się w wodę

 

lustro

 

jest południe

w jerozolimie ciasnej

bramie

 

idę z wielbłądem w ucho

igielne

cedron pali się w słońcu jak dwunasta brama

 

ucho

 

igielne

 

otwieram oczy

przed słońcem

 

lustro za poruszeniem jak anioł w wodzie równy cień doskonały

 

przed słońcem

 

Agnieszka Syska

drzewu różę kradnę

 

VIII [studnia ognia]

 

studnia ognia

pełna

 

oddychają ogniem buchają w górę ogniem

 

pełna

 

płomienie

kradną

 

upadłe

kręgi studnię kręgi ukradłe

 

upadłe

 

studnia

bez kręgów

 

kręgi ognia jak na wodzie przez nią się skacze

 

bez kręgów

 

studnia

rośnie

 

ogień

rośnie bez krzyży

 

w kościarnię

 

studnia

rośnie bez krzyży

 

idą przez ogień kość kości ogień

 

krąg

cała studnia na szyi

kręgi po wodzie po nich

 

krąg

 

przez ogień

 

schodzą do piwnicy

w piwnicy zdejmowanie ciał z krzyża

ognia

 

matka klęczy jęczy klęczy syn przez ręce

 

schodzi do piwnicy

 

nikodem sprawiedliwy wchodzi i wychodzi

jak drzwi się otwiera

 

wychodzi

 

ognia

 

dajcie jak wody

pić ze stągwi studni stągwi

 

wody

 

ognia

 

rośli w studnię

ognia

 

wiadrami stągwiami wiadrami zagarniali

ogień

 

rękami palcami rękami

 

trzej młodzieńcy w piecu kaflowym

rośli w studnię

 

ognia

 

drzewo rosło

pośrodku pieca

w słońcu

 

rośli

 

w słońcu

 

piwnica jak studnia w studni różane pole

 

w słońcu

 

góra

krzyży

kości

 

idę żąć

 

góra

kości

 

zapada się

 

drzewo krzyża pod podłogę

 

zapada się

 

pod podłogą oddech

jak róża

czaszka róża

 

róża

 

matka jak studnia

z piwnicy po drabinie do nieba

 

studnia

 

syn

ogień wzięty do nieba trzej młodzieńcy ogień wzięty do nieba

 

syn

 

studnia

z nieba

 

różane pole

do nieba

 

z nieba

 

nasza matka

studnia woda

 

schodzi z góry krzyży kości krzyży z trzema różami rękami różami

 

matka

 

do siebie ją zagarnia

jak wodę

 

zagarnia różę trójręczną ogień jak wodę pije

 

wodę

 

Agnieszka Syska     

drzewu różę kradnę

 

XXXIX [wiem]

 

wiem

 

pies biegł

nosem

 

gdzie były jego

nogi

 

biegły gdzie poniosły

oczy

 

nic nie było jak trzeba

jawne

 

utrudzenie obciążenie

nóg

 

oczu

 

nie wiem czy ją

widział

czy oko róży oślepiło go w widzeniu sennym czy jawnym

 

widział

 

nie oślepł

 

widziałam jak zbiega po drabinie jakubowej

ze strychu

 

na równe nogi

jakby zerwany z jawy

 

jakby się urwał zerwał urwał

 

widziałam jak zbiega po drabinie jakubowej

połyka szczebel po szczeblu

 

już jest nad głową

 

strych wali się na głowę

 

mnie czy to już zapach róż

 

na głowę

 

jakby się urwał zerwał urwał

 

nie jesteś utkany z jawy albo ślepy

ale utykasz

 

na jawie

 

zwaliłeś mi się na głowę ze strychem po tym śnie

 

ślepy

 

drabina jakubowa

 

jest jak sen rośnie pod oknem jak róża

 

jakubowa

 

nic nie mówiłeś

o drzewie różanym

 

w sercu przyznaj się śnie czujny oka słońca słońce nie oślepi

 

nie mówiłeś

 

razi mnie ogień

w serce

 

oko serce oko zwęża się w drabinę

 

ogień

 

zwaliłeś mi się na różę

 

wielokwiatową

 

różę

JEREMIADY (poematy)

Agnieszka Syska z książki „oczy z papieru”, Kraków 2017

 

JEREMIADY (poematy)

Agnieszka Syska z książki „drzewu różę kradnę”, Kraków 2015