Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana. Tych trzech wybierał, gdy chciał im przekazać coś ważnego, co dla pozostałych miało być jeszcze tajemnicą. Wszedł z nimi na wysoką górę. I „został przemieniony” wobec nich. Co to znaczy? Co właściwie stało się na tej „górze wysokiej” w czasie modlitwy Jezusa? W ewangelicznych relacjach widać pewną bezradność autorów. Próbują opisać tajemnicę, która jest niewyrażalna, przekazać rzeczywistość, której nie da się zawrzeć w istniejących pojęciach. „Wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego szata stała się biała, promieniująca” – relacjonuje Łukasz. „Oblicze Jego zajaśniało jak słońce, a szaty Jego stały się białe jak światło” – zauważa Mateusz. „Żaden farbiarz na ziemi nie zdołał by tak ich wybielić” – dopowiada nieporadnie Marek. Mieli świadomość, że dotykali niepojętej tajemnicy. W realnej cielesności człowieczeństwa Jezusa, w przedziwny sposób zaczęła objawiać się Jego boskość…
Mówili o Jego odejściu
Mojżesz i Eliasz, dwaj wielcy prorocy i świadkowie historii zbawienia, nieoczekiwanie znów zagościli na ziemi. „Ukazali się w chwale”, stając się niespodziewanymi rozmówcami Jezusa i świadkami niezwykłego wydarzenia. „Rozmawiali o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem”. Jeśli cokolwiek jeszcze mogło zaskoczyć przestraszonych apostołów, to chyba właśnie to. „Odejście” Jezusa, jego „eksodos” – jak zapisał po grecku ewangelista – czyli Jego „przejście”, „śmierć”, było dość szokującym tematem rozmowy w chwili objawiania chwały boskości. Czy w tym momencie pamietali, co mówił do nich wszystkich, zanim wyruszyli na górę: „Trzeba, aby Syn Człowieczy wiele wycierpiał, aby został odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, aby został zabity i by trzeciego dnia podniósł się”. Gdy zejdą na dół, po raz drugi przypomni im, w jakim celu zmierza do Jeruzalem.
Syn mój – Wybrany
Nagle znaleźli się w obłoku. Na wysokiej górze może się to czasem zdarzyć. Tym razem jednak obłokiem była obecność majestatu Boga. Byli przerażeni. Usłyszeli głos: „Ten jest Synem moim, Wybranym, Jego słuchajcie!” Po chwili znów zostali sami z Jezusem. Gdy schodzili, przykazał im, żeby nikomu o tym nie mówili, aż On powstanie z martwych. Nie zrozumieli Jego słów.
Wkrótce wyruszą wraz z Nim w stronę Jerozolimy, choć do ich świadomości wciąż nie będzie docierać, że to Jego ostatnia podróż. W pamięci przechowają widok Jego rozświetlonej nadprzyrodzonym światłem twarzy. Został im dany, by nie stracili nadziei w dniu, gdy oblicze Jezusa nie będzie miało wdzięku, ani blasku. Będzie poranioną, zniekształconą cierpieniem twarzą Skazańca, wywyższonego na krzyżu na górze śmierci. „Ten jest Synem moim, Wybranym…” Naprawdę? A jednak zwątpią. Wszyscy. Zapomną o górze wysokiej i o tym, co tam zaszło. Nie będzie świetlistego obłoku. Zapadnie noc. Pozostaną w niej „aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”. Wtedy uwierzą.
ks. Grzegorz Michalczyk