2 niedziela Wielkiego Postu [komentarz do czytań]

Abram

To wydarzyło się cztery tysiące lat temu. W starożytnym Charanie, którego ruiny znajdziemy dziś w południowo-wschodniej Turcji. Tam właśnie zaczyna się historia Abrama, syna Teracha, potomka Sema, syna Noego. Genealogia podana w Biblii wiąże jego ród z ojcem nowej, odrodzonej po potopie ludzkości. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co wydarzyło się w czasie jednej z ówczesnych „pielgrzymek ludów”, w której – wraz z członkami swego koczowniczego szczepu – wędrował Abram z Ur chaldejskiego ku lepszej i bezpieczniejszej przyszłości. Nie dotarł jednak do ziemi Kanaan, celu swej drogi. Z jakiegoś powodu osiadł w Charanie, który stał się jego domem. Do kraju Kanaan poprowadzi go w przyszłości Ktoś inny.

Lech-lecha

Nie jest łatwo przetłumaczyć jednoznacznie ten hebrajski zwrot, otwierający biblijny opis powołania Abrama. „Idźże ty”, czy też: „idź dla siebie”, tłumaczone często jako: „wyjdź”, „zostaw”. To co będzie się działo, cała rozpoczynająca się tu historia, jest „dla niego”. To znaczy – dobra, potrzebna dla niego. Konieczna, by spełnił się ostatecznie sens jego życia. Nie było nim przecież ani posiadane bogactwo, ani liczne stada, gromada służby i cały dobytek, którego – wraz ze swym bratankiem Lotem – dorobił się w Charanie. Abram słyszy wezwanie, które uświadamia mu konieczność podjęcia radykalnej decyzji. Ma odkryć sens swego życia.

Zostaw twoją ziemię

„Zostaw twoją ziemię, twój ród i dom twojego ojca…”. To warunek. Dać się wykorzenić. Pozbawić ziemi, rodu, ojcowizny. Wszystkiego, co mogłoby zatrzymać, przeszkodzić. „Idź do ziemi, którą ci wskażę” – słyszy. I nic więcej. Jak jednak zrozumieć, gdy jest się wychowanym w kręgu oczywistego politeizmu, że słyszy się głos jedynego prawdziwego i niewidzialnego Boga? Potraktować Jego głos całkowicie serio? Porzucić wszystko, by wypełnić polecenie, które się usłyszało? Kto z nas dzisiaj, z całym naszym religijnym doświadczeniem, gotów byłby na tak radykalny krok?

Obietnica

Każda z obietnic, jakie Bóg składa Abramowi brzmi zaskakująco. Wręcz nierealnie. „Wywyższę twoje imię… uczynię cię wielkim narodem…” I wreszcie: „Staniesz się błogosławieństwem”. „B’racha” – błogosławieństwo. To słowo modlitwy. Życzenie, w którym człowiek odwołuje się do Boga. Abram słyszy rzecz niebywałą: to on ma się stać błogosławieństwem Boga dla ludzi. Mnóstwa ludzi. Ów „wielki naród”, któremu on (stary i żyjący w bezpłodnym małżeństwie!) ma dać początek, to – zgodnie z zapowiedzią Boga – „ludy całej ziemi, które przez niego będą otrzymywać błogosławieństwo”.

Wyruszył

„I wyruszył Abram, zgodnie z poleceniem Pana”. Nie wiedział dokąd idzie. Nie znał kształtu swojej przyszłości. Zaufał bezgranicznie słowu Pana. Słowu obietnicy. Tam, w Charanie, czterdzieści wieków temu, Abram-Abraham wyruszył jako pierwszy z ludzi drogą wiary. Podąży za nim „naród wielki”, potomstwo Bożej obietnicy. W nim i my, którzy drogą ojca wiary dojdziemy do spotkania z jego i naszym Bogiem.

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)