Uroczystość Chrystusa Króla [komentarz do Ewangelii]

Ostatnia niedziela roku liturgicznego to uroczystość Chrystusa Króla. Zaskakujące, że Jezus w ewangelii stroni od tego monarszego tytułu. Często mówi o królestwie Bożym (to jeden z głównych motywów ewangelii), postacie królów pojawiają się nieraz w Jezusowych przypowieściach, jednak sam siebie nie nazywa królem. Zdarza się jednak, że inni tak o Nim mówią. Anioł w czasie zwiastowania oznajmia Maryi, że Ten, który się narodzi „będzie królował nad domem Jakuba na wieki, a Jego królestwo nie będzie miało końca”. Magowie ze Wschodu, szukając małego Jezusa, rozpytują o „nowonarodzonego Króla Żydów”. Apostoł Natanael (zwany też w ewangelii Bartłomiejem) woła, wyznając swą wiarę: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym! Ty jesteś Królem Izraela!”. Po cudownym rozmnożeniu chleba, rozentuzjazmowany tłum chce nawet obwołać Jezusa królem. Wizja monarchy, zaspokajającego cudowną mocą wszystkie pragnienia poddanych, jest niezwykle kusząca… Ewangelia puentuje jednak tę scenę jednoznacznie: „wiedząc, że ludzie mają zamiar Go pochwycić i ustanowić królem, oddalił się”.

Jak więc rozumieć królowanie Jezusa? Radosne wołanie tłumów witających Go, wjeżdżającego do Jerozolimy w Niedzielę Palmową, pełne jest nadziei na przywrócenie królestwa Izraela. Lud wierzy, że Syn Dawida, „Król Izraela” może tego dokonać. Jednak kilka dni później tytuł „Król Żydów” będzie już tylko wyrokiem, wypisanym na przybitej do krzyża tabliczce. Albo szyderstwem, wykrzyczanym przez drwiących ze Skazańca żołnierzy. Bo królestwo Jezusa – jak sam powiedział, natarczywie wypytywany przez rzymskiego namiestnika – nie pochodzi z tego świata. I nie mieści się w jego kategoriach. W tym świecie jedynym atrybutem królowania Jezusa pozostaje korona z ciernia. I tron krzyża.

W takim kontekście należy patrzeć na opisaną w ewangelii scenę Sądu Ostatecznego, którą przywołuje liturgia dzisiejszej uroczystości. W jej centrum znajduje się Syn Człowieczy – Król (tylko w tym miejscu Jezus tak się przedstawia), zasiadający na swym tronie chwały. Jego jest potęga i władza. Do Niego należy zamknięcie historii naszego świata. I sąd sprawiedliwości.

Sąd Ostateczny przyniesie niemałe zaskoczenie. Wszystkim. Jedni będą zdziwieni, że ich bezinteresowna dobroć oraz okazane miłosierdzie stały się nieoczekiwanie darem dla samego Boga.  Drudzy, słysząc szokujące słowa, ukazujące całą prawdę o ich życiu. Prawdę, której już nie mogą zignorować, dlatego tylko, że kłóci się z ich przekonaniem o swojej własnej sprawiedliwości, dobroci i pobożności…  Cóż, kryteria ostatecznych Bożych rozstrzygnięć  rozminą się – jak widać – z ludzkimi kalkulacjami. „Pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości” – pisze Jan od Krzyża. Tylko ona będzie miała wtedy znaczenie.

 

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)