Liturgia Narodzenia Pańskiego ma aż cztery formularze mszalne. Każda z mszy świętych tego dnia – msza wigilii, msza w nocy, msza o świcie i msza w dzień – przynosi swój własny fragment Ewangelii, ukazujący jakiś aspekt tajemnicy Wcielenia. Świętowanie Narodzenia Pańskiego otwiera, czytana we mszy wigilii, genealogia Jezusa z Ewangelii św. Mateusza.
Długa litania obcobrzmiących męskich imion, zazwyczaj niewiele mówi słuchaczom. „Roboam zaś zrodził Abiasza, Abiasz zaś zrodził Asafa, Asaf zaś zrodził Jozafata, Jozafat zaś zrodził Jorama…” Czasem usłyszymy znajome imiona: Abrahama, Dawida, Salomona, jednak większość z nich, przyznajmy, nic nam nie mówi. Genealogia Jezusa oznajmia jednak naprawdę bardzo wiele.
Przede wszystkim, potwierdza pochodzenie Jezusa. Zstępując od Abrahama, przez Dawida, aż do Józefa, męża Maryi, potwierdza, że Jezus pochodzi z rodu Dawida. Jest – jak będą nieraz o Nim mówić – „Synem Dawida”. To właśnie prawne (bo nie biologiczne przecież) ojcostwo Józefa, potomka Dawida, daje Jezusowi ten tytuł. Tym samym Jezus staje się dziedzicem obietnic danych Dawidowi i – jak się okaże – przyniesie ich wypełnienie.
Dawidowe pochodzenie Jezusa potwierdza też w symboliczny sposób układ rodowodu. „Wszystkich więc pokoleń od Abrahama do Dawida – pokoleń czternaście, od Dawida do przesiedlenia do Babilonu – pokoleń czternaście, od przesiedlenia do Babilonu aż do Chrystusa – pokoleń czternaście”. To oczywiście nie znaczy, że piszący te słowa Mateusz znał imiona wszystkich przodków Jezusa, aż do Abrahama. Nie o to chodzi w rodowodzie. Potwierdza on po prostu, raz jeszcze – ową symboliczną liczbą „czternaście” – „Dawidowe” pochodzenie Zbawiciela. Jeśli bowiem liczbę czternaście zapiszemy literami hebrajskiego alfabetu (gdzie, podobnie jak w alfabecie łacińskim, niektóre litery mają wartość liczbową) otrzymamy trzyliterowe słowo „DWD” (D-4, W-6, D-4), które jest imieniem króla Dawida (alfabet hebrajski nie znał wtedy samogłosek). Dla wtajemniczonego czytelnika – a wszystko wskazuje, że Ewangelię swą pisał Mateusz dla judeochrześcijan – przesłanie było oczywiste!
Zaskakujące jest pojawienie się w genealogii Jezusa imion kobiet. I nie są to bynajmniej wielkie matriarchinie Izraela: Sara, Rebeka, Rachela, czy Lea. Wymienione kobiety w rodowód Zbawiciela wnoszą swoją, nieraz bardzo skomplikowaną historię… Tamar, która uwiodła swego teścia, by mieć z nim potomstwo; Rachab, nierządnica, która pomogła wojskom Jozuego w zdobyciu Jerycha (któż z nas, pisząc swój rodowód, podkreślałby, że praprababka była prostytutką?!); Rut – Moabitka, cudzoziemka, należąca do wrogiego wobec Izraela narodu; Batszeba („ta, od Uriasza” – jak mówi o niej rodowód), którą Dawid wziął za żonę, cudzołożąc z nią wcześniej i mordując jej męża…
Genealogia, którą słyszymy w liturgii na rozpoczęcie Świąt Narodzenia Pańskiego podkreśla pochodzenie Jezusa Chrystusa z rodu Dawida. Ale pokazuje też prawdę o świecie, w którym rodzi się Zbawiciel. Imiona poprzedzających Jezusa pokoleń przypominają o dramatycznej kondycji, dotkniętej grzechem ludzkości. To w spowijającym ją mroku zabłyśnie „Światło, które przyszło na świat”. Światło przychodzącego Zbawiciela.
ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)