5. niedziela zwykła [komentarz do Ewangelii]

To początek publicznej działalności Jezusa. Po chrzcie w Jordanie i czterdziestodniowym pobycie na pustyni, Jezus przybywa do Galilei, wzywając do nawrócenia i głosząc królestwo Boże. Tam powołuje pierwszych uczniów. Tam też osiedla się – w Kafarnaum nad jeziorem – goszcząc w domu Szymona. W Kafarnaum mają miejsce pierwsze cudowne znaki, dokonane przez Jezusa. W pobliskiej synagodze uzdrawia człowieka opętanego przez złego ducha. Zaraz potem dom Szymona Piotra staje się świadkiem niezwykłego wydarzenia.

„A teściowa Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej.” Jezus podchodzi do kobiety, podnosi ją, chwyciwszy za rękę, a ona – uzdrowiona – wstaje i zaczyna im usługiwać. W tym prostym ewangelicznym opisie sceny uzdrowienia kryje się głęboka symbolika. Gorączka sama w sobie nie jest chorobą. Jest reakcją organizmu na coś, co przychodzi z zewnątrz. Jest reakcją obronną na rozpoznawane zagrożenie. Czyż nie jest to symboliczne przedstawienie tego, co dzieje się w naszym życiu, gdy napotykamy przychodzące trudności? Gdy odkrywamy, że ktoś (czasem nawet najbliższy) nie spełnia naszych oczekiwań. Gdy spotykające nas wydarzenia przeżywamy jako zagrożenie, bojąc się utraty własnej pozycji, przekreślenia swych racji, czy naruszenia naszej godności. Reakcją na takie sytuacje jest zamknięcie się w sobie, swoista „gorączka-agresja”, będąca obroną przed przychodzącym niebezpieczeństwem. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych postaw jest przekonanie: „to ja mam rację, a inni – nie”. A więc „inni” zawsze stanowić będą zagrożenie.

Jezus przychodzi, aby uzdrawiać nas z poczucia zagrożenia i gorączki zamknięcia w sobie. Z egoistycznego skupienia na własnych racjach i niezdolności wychodzenia ku drugiemu. Gorączkująca kobieta, podniesiona (egeirein) przez Jezusa, zaczyna usługiwać (diakonein) zgromadzonym. To również symboliczne. Grecki czasownik „egeirein” użyty jest w Ewangelii także na określenie wskrzeszenia i zmartwychwstania. „Diakonein” natomiast, oznacza stałą posługę, rozumianą również jako zadanie w chrześcijańskiej wspólnocie. Aby wejść w postawę miłości, służenia innym, potrzeba duchowego „wskrzeszenia” z egzystencjalnej śmierci, którą sprawia w nas grzech. Z konieczności samoobrony, która niszczy ufność i przekreśla bezinteresowność. Dokonuje się to w Eucharystii. To w niej objawia się moc tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Jezusa. W liturgii przychodzi do nas zmartwychwstały Pan. Podnosi nas i uzdrawia, uzdalniając do życia w miłości.

 

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)