W ewangelicznych świadectwach Zmartwychwstania zwraca uwagę wszechobecny lęk. Towarzyszy wszystkim, którzy muszą się skonfrontować z faktem powstania Jezusa z martwych. „Wy się nie bójcie” – słyszą wezwanie anioła w Mateuszowej Ewangelii kobiety, stojące przy grobie w wielkanocny poranek. Po chwili te same słowa kieruje do nich zmartwychwstały Jezus. „Przestrach je ogarnął i pochyliły twarze ku ziemi” – dodaje w swym opisie Łukasz. „Wszedłszy do grobowca (…), przeraziły się” – zapisał Marek, zauważając, że mimo przesłania które otrzymały – „ogarnęło je drżenie i uniesienie i nikomu niczego nie rzekły, bo się bały”. Podobne reakcje widzimy u uczniów Jezusa. Ewangelia Łukasza opisuje pierwsze spotkanie Zmartwychwstałego z apostołami: „Stanął pośród nich i mówi im: ‘Pokój Wam!’ Spanikowanym i przestraszonym wydało się jednak, że widzą ducha”.
Odkrycie faktu zmartwychwstania (pusty grób, orędzie aniołów, wreszcie samo spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem) rodzi panikę i lęk. Dlaczego? Przecież zapowiadając swą mękę, wielokrotnie powtarzał im, że trzeciego dnia po swej śmierci (znali nawet ten szczegół!) powstanie z martwych. Uczniowie więc (i zapewne także towarzyszące Jezusowi kobiety) doskonale znali te zapowiedzi. Więcej, wszystko wskazuje na to, że oni już wierzyli w zmartwychwstanie! Prawda o zmartwychwstaniu umarłych była bowiem w czasach Jezusa powszechnie przyjmowana. Nawet jeśli nie uznawali jej niektórzy (przypomnijmy, wymyśloną przez drwiących ze zmartwychwstania saduceuszów, absurdalną historyjkę o wdowie, tracącej po kolei siedmiu mężów i jej „kłopotach” przy zmartwychwstaniu), to jednak kształtowała ona przekonania dotyczące spraw ostatecznych.
Czy nie wyznaje tej właśnie wiary starotestamentowy Hiob, wieszcząc, że wskrzeszony przez swego Wybawcę, „ciałem swym zobaczy Boga”? A Juda Machabeusz, składający ofiarę za zmarłych z przekonaniem, że „ci zabici zmartwychwstaną”? Wreszcie, Marta z Betanii, która wyznaje przed Jezusem wiarę w zmartwychwstanie Łazarza, swego brata, „w dniu ostatecznym”? Dlaczego więc, mając to przekonanie i świadomość Jezusowych zapowiedzi, a nawet będąc świadkami Jego mocy przywracania umarłych do życia, wszyscy na Jego zmartwychwstanie reagują lękiem?
Niewątpliwie odegrało tu swoją role bolesne doświadczenie realizmu tego, co wydarzyło się z Jezusem. Jego cierpienie, przemoc, której doświadczył, zadane rany, wreszcie straszna śmierć na szubienicy krzyża. W oczach uczniów było to przypieczętowaniem Jego porażki. Jezus zdawał się być jednym z tych, którym – mimo, że dobrze chcieli – po prostu się nie udało. Poniósł klęskę. Była to również ich klęska. Dobrze widać to w nastroju dwóch spośród nich, uciekających w dzień Zmartwychwstania z Jerozolimy, drogą do Emaus. Idą posępni. Sprzeczają się, być może obwiniają nawzajem (ktoś przecież musi być winny!), nie mogąc pogodzić się z tym, co zaszło. „A myśmy się spodziewali…” – słyszy jęk zawodu towarzyszący im (i nie rozpoznany) zmartwychwstały Jezus.
Drugi aspekt wydaje się nie mniej istotny. Uczniowie wierzą w zmartwychwstanie, to prawda. Ale nie w „takie” zmartwychwstanie. Wierzą w zmartwychwstanie umarłych na końcu czasów, „w dniu ostatecznym”. Tak zwraca się do Jezusa Marta, myśląc o przyszłym zmartwychwstaniu Łazarza. Tak rozumują uczniowie, dlatego nie pojmują, zapowiadanego przez Mistrza, Jego zmartwychwstania „po trzech dniach”. Bo przecież świat chyba się jeszcze nie kończy…
W zmartwychwstaniu Jezusa dzieje się jednak coś zupełnie innego. On nie powraca – jak Łazarz, czy inni wskrzeszeni zmarli – do normalnego, takiego jak przed śmiercią, ludzkiego życia. On, żyjąc życiem absolutnie nowym, najwyższą (jeśli można użyć tego słowa) „mutacją” życia, nie podlegającą już śmierci, życiem „nie z tego świata”, pojawia się w „tu i teraz” uczniów. Są oni świadkami tego, co – jak są przekonani – nigdy nie miało prawa się wydarzyć.
„Był to nieopisany paradoks: On był zupełnie inny – nie reanimowane zwłoki, lecz Ktoś, kogo Bóg uczynił Żyjącym na nowy sposób i na zawsze. I jako taki – nie należący już do naszego świata – jednocześnie był rzeczywiście obecny, w całej swej tożsamości.” (Benedykt XVI).
To zapewne dlatego ewangeliczne świadectwa Zmartwychwstania cechuje pewna bezradność. Próbują uchwycić coś, co wykracza poza granice doświadczenia, będąc jednak w pełni realnym…
Zmartwychwstanie Chrystusa niesie jeszcze jedną nieuświadamianą często prawdę. On swoim nowym życiem dzieli się z tymi, którzy w Niego wierzą. Będą oni mogli – i to nie dopiero kiedyś w wieczności, ale już tu, w tym świecie – doświadczać Jego mocy. Żyć życiem wiecznym. Pięćdziesiąt dni paschalnej radości, to w liturgii Kościoła czas odkrywania tej radosnej wieści: Chrystus prawdziwie zmartwychwstał! Zmartwychwstał dla nas!
ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)