21. niedziela zwykła [komentarz do Ewangelii]

Wokół Jezusa nie było już zachwyconych tłumów. Ci, którzy – pełni entuzjazmu – szukali Go w Kafarnaum, odeszli teraz, zgorszeni Jego słowami. Opuściło Go też wielu z grona Jego uczniów. Pozostało przy Nim Dwunastu. Ale czy i oni nie byli pełni wątpliwości?

Dzień wcześniej Jezusa otaczały tysiące ludzi. Szli za Nim zafascynowani cudownymi uzdrowieniami, których dokonywał. Jeśli liczyli na to, że będą świadkami innych niezwykłych znaków, z pewnością nie zostali zawiedzeni. Mały chłopiec przyniósł swój prowiant – pięć jęczmiennych placków i dwie małe rybki. Jezus wziął je w ręce i po odmówieniu dziękczynnej modlitwy rozdawał tłumom. Wystarczyło dla wszystkich. Nasycili się, zapełniając jeszcze pozostałymi resztkami dwanaście koszyków. Ewangelia mówi potem, że pełni entuzjazmu ludzie chcieli „porwać” Jezusa, aby obwołać Go swym królem. Wiedząc o tym, szybko oddalił się od nich. Nie przestali Go jednak szukać, licząc, że będzie od tej pory zaspokajał ich potrzeby.

Następnego dnia odnaleźli Go w Kafarnaum, na przeciwległym brzegu jeziora. Wiedział, że nie przyszli dlatego, że zrozumieli znaki, których dokonywał i uwierzyli w Niego. Po prostu najedli się niespodziewanie i teraz liczyli na więcej. Nalegali, domagając się kolejnych cudów. Wtedy wyjawił im swoją tajemnicę.

Słowa Jezusa wypowiedziane w synagodze w Kafarnaum, były  zwierzeniem, pełnym zaufania wobec słuchaczy. Jezus mówił im o swej więzi z Przedwiecznym Ojcem, przez którego został posłany z nieba na świat. O Bożej trosce o każdego człowieka, powierzonego przez Ojca Jezusowi. I o tym, że jest wolą Boga, by On nikogo nie utracił, ale wszystkich doprowadził do wiecznego życia i zmartwychwstania. W tamtej chwili chciał opowiedzieć im o innym tajemniczym pokarmie, który przygotowywał dla nich Bóg.

„To Ja jestem chlebem życia” – mówił – „chlebem, który z nieba zstępuje i daje światu życie”. A gdy oni roztrząsali jak ktoś, kogo znają, może „zstępować z nieba” dodał: „chlebem, który Ja dam jest moje ciało…” Zszokowani słuchali Jego słów: „Ciało moje jest naprawdę pokarmem, a moja krew naprawdę jest napojem… Jeśli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i pili Jego krwi, nie będziecie mieli życia w sobie”.

I wtedy odeszli. „Twarde są te słowa, kto ich może słuchać” – szemrali, opuszczając Jezusa. „Czy i wy chcecie odejść?” – zapytał apostołów.

Słowa o jedzeniu ludzkiego ciała i piciu ludzkiej krwi budzą i dziś najgorsze skojarzenia. W tamtej sytuacji mógł je przyjąć tylko ktoś zdolny rzucić się z bezgraniczną ufnością w otchłań wiary. Przekonany, że nie można zatrzymać się na „gorszącej” powierzchni usłyszanych słów, ale trzeba dać się wprowadzić w ich głębię. „Panie do kogo mielibyśmy pójść? Przecież Ty masz słowa życia wiecznego.” – Szymon Piotr odpowiedział na pytanie Mistrza. Nie rozumiał jeszcze – podobnie jak pozostali – sensu słów Jezusa. Ale nie mógł odejść od Bożej miłości i prawdy, którą odkrył w Nauczycielu z Nazaretu.

Gdy spełnią się słowa Pana i chrześcijanie sprawując Eucharystię karmić się będą Jego Ciałem i Krwią, doświadczać będą mocy Bożego życia, ofiarowanej im w tym pokarmie. Poznawszy tajemnicę, nigdy jej nie porzucą. Tak, jak nie porzucą wspólnoty, bez której nie mogli by tej tajemnicy przeżywać.

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)