Jest ich w Torze 613. „Micwot” – przykazania. Religijne nakazy i zakazy, których przestrzeganie było w żydowskiej tradycji warunkiem czci oddawanej Bogu. Uczony w Piśmie (dziś powiedzielibyśmy: teolog, katecheta) – postawił Jezusowi pytanie: „Jakie przykazanie jest pierwsze ze wszystkich?” To ważne. W całym bowiem splocie zwyczajów, obrzędów, rytów i tradycji, składającym się na przeżywanie religii, zagubić można łatwo to, co rzeczywiście jest najważniejsze. I to nie tylko w judaizmie czasów Jezusa. Również w chrześcijaństwie dnia dzisiejszego.
Odpowiedź Jezusa jest niezwykle prosta. Przywołuje słowa, powtarzane przez każdego Żyda w czasie porannej i wieczornej modlitwy: „Sz’ma Israel…” – Słuchaj Izraelu. To wyznanie wiary. Fundament Przymierza, jakie Bóg zawarł ze swym ludem. Żydowska tradycja uczy, by każde słowo tej modlitwy wypowiadać uważnie i poprawnie, ze zrozumieniem. Na tyle głośno, by słyszeć własne słowa. Z oczami zasłoniętymi ręką, by nie ulegać rozproszeniom. Chrześcijanie nazwą później te słowa przykazaniem miłości Boga. Ale najpierw jest: Słuchaj…
O ileż owocniejsze byłoby nasze życie duchowe, gdybyśmy trzymali się tej zasady: „Pierwsze jest: Słuchaj…”. Jednak nasza modlitwa najczęściej jest jedynie mówieniem. Recytujemy modlitewne formuły, przedstawiamy Bogu swe potrzeby, używając własnych słów, chętnie szukamy pomocy u świętych, znając dobrze ich „specjalizacje” i licząc na skuteczność ich działania. Podczas, gdy „pierwsze jest: Słuchaj…”. Bóg mówi do nas jako pierwszy. I to Jego słowo jest najważniejsze. Nasza modlitwa ma być odpowiedzią na usłyszane i przyjęte słowo Boga. On doskonale wie jakie są nasze pragnienia i potrzeby. To my często nie wiemy (albo wolimy nie wiedzieć) jaka jest Jego wola. Zapominamy o słuchaniu…
Słuchanie pozwala nam poznać Boga. Modlitwa „Sz’ma” mówi o Bogu: „Bóg nasz”. Warto o tym pamiętać w modlitwie: Bóg jest „nasz”. Mówię do „mojego” Boga. Nie jest niedostępnym Absolutem, zamkniętym w swej transcendencji. Jest Bogiem „jedynym” – bliskim, czułym, kochającym i opiekującym się człowiekiem. Chrześcijanie tę bliskość i miłość Boga rozpoznają najpełniej w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym – w Jego krzyżu i zmartwychwstaniu. „Będziesz miłował Pana, Boga twego…” – to oczywista odpowiedź każdego, kto usłyszał słowo Boga i poznał Jego miłość.
Odpowiedź Jezusa ma jednak jeszcze ciąg dalszy. Są nim słowa innego zawartego w Torze przykazania. Od tej chwili staną się „drugą stroną”, przykazania miłości Boga: „Będziesz miłował twego bliźniego, jak siebie”. Rewolucyjne rozumienie pojęcia „bliźni” ukaże Jezus w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. „Bliźnim” jest ten, który jest blisko, w naszym zasięgu, w naszych granicach. Nie mają znaczenia różnice (poglądy, pochodzenie, religia). Trudno chyba o bardziej prowokujący przykład, niż zestawienie okazującego miłosierdzie Samarytanina (Samarytanie i Żydzi nienawidzili się nawzajem) z obojętnymi na krzywdę umierającego człowieka przedstawicielami żydowskich elit religijnych (kapłan, lewita). W chrześcijańskiej interpretacji miłość bliźniego staje się nieodzownym warunkiem wypełnienia przykazania miłości Boga. „Kto nie miłuje swego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” – napisze u kresu swego życia apostoł Jan – przestrzegając, wzorem swego Mistrza, przed hipokryzją we wspólnocie Kościoła. Jego przestroga brzmi wciąż aktualnie.
ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)