W dzisiejszą niedzielę możemy w czasie mszy świętej usłyszeć dłuższą bądź krótszą wersję czytania z Ewangelii. Wybór fragmentu należy do celebransa. Wersja krótsza opisuje gest ubogiej wdowy, składającej swoją ofiarę do świątynnej skarbony. Wersja dłuższa przywołuje – poprzedzające tę scenę – słowa Jezusa, piętnującego hipokryzję „uczonych w Piśmie”, ówczesnych duchowych liderów. Religijni przywódcy ludu, przed którymi przestrzega Jezus, lubią chadzać w długich szatach, chcą by ich z szacunkiem publicznie pozdrawiano, zajmują z upodobaniem zaszczytne miejsca na zgromadzeniach, modlą się jedynie dla pozoru, wykorzystując bez skrupułów zaufanie ludzi ubogich. Uboga wdowa (Jezus podkreśla jej ubóstwo mówiąc o niej: „ta wdowa, ta biedna!”) jest w dramatycznej sytuacji. Pozbawiona wsparcia męża (a przez to środków do życia), zdana na łaskę i niełaskę innych, należy – wraz z osieroconymi dziećmi – do najbardziej dotkniętej biedą grupy społecznej.
Ewangelia ukazuje niezwykle ostry kontrast między postawą religijnych przywódców, a postawą ubogiej kobiety. Uczeni w Piśmie, uzurpując sobie szczególne prawa, nastawieni są na nieustanne branie. Wdowa, mimo skrajnego ubóstwa, dzieli się wszystkim, co ma. Uczeni w Piśmie są skoncentrowani na sobie, wykorzystując swoją pozycję i wpływy religijne, by zaspokajać swoje narcystyczne ego. Wdowa zaś, zwraca się ku Bogu, używając całej swej własności (dosłownie: „bios” – życia), by z oddaniem Mu służyć. Religijni przywódcy chcą nieustannie zwracać na siebie uwagę (długie szaty, publiczne pozdrowienia, wyróżniające miejsca, ostentacyjne modlitwy), natomiast niknąca w tłumie wdowa jest niezauważona. Dostrzega ją jedynie Jezus.
Ofiara ubogiej wdowy nabiera szczególnego znaczenia, gdy uświadomimy sobie, że wydarzenie to miało miejsce na kilka dni przed paschą. To czas, gdy w tradycji żydowskiej zwraca się szczególną uwagę na biednych, wspierając ich jałmużną z troską, by i oni mogli świętować. Talmud uczy, że najmniejszą dopuszczalną jałmużną mogą być dwie drobne monety. Uboga wdowa z Ewangelii złożyła na utrzymanie świątyni „dwa leptony”. To bardzo niewielka suma (sześćdziesiątą czwarta część denara – dniówki robotnika). Te dwa pieniążki złożone na ofiarę mogły być jej jałmużną, otrzymaną od kogoś na paschalne święta. Oddała Bogu najwięcej: „wszystko co miała, całe swe utrzymanie”. Jakby przeczuwała, że nadchodząca pascha miała przynieść niezwykłą obfitość życia.
ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)