Boże Narodzenie [komentarz do Ewangelii]

Od czego należałoby zacząć refleksję nad Bożym Narodzeniem? Jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało: od Wielkanocy. Najważniejszym bowiem wydarzeniem chrześcijaństwa jest fakt męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Gdy przypominamy sobie opisane wielokrotnie w Dziejach Apostolskich sceny głoszenia dobrej nowiny o zmartwychwstałym Panu, możemy przypuszczać, że okoliczności narodzin Jezusa nie były wtedy przedmiotem zainteresowania. Głoszono naukę o Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym, wzywano do nawrócenia i przyjęcia z wiarą chrztu w Jego imię. W Ewangelii Marka (chronologicznie najstarszej) nie znajdziemy w ogóle opisu wydarzeń związanych z narodzeniem Jezusa. Podobnie w listach świętego Pawła. Tam jedyna wzmianka o narodzeniu Chrystusa pochodzi z Listu do Galatów, gdzie Paweł pisze: „gdy nadeszła pełnia czasu zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z kobiety, (…) abyśmy się stali przybranymi dziećmi”. To najstarszy tekst Nowego Testamentu o narodzinach Jezusa. Nie tylko nie ma w nim mowy o okolicznościach narodzenia, ale nawet nie jest wymienione imię Matki Syna Bożego…

Od dnia Pięćdziesiątnicy głoszono kerygmat, czyli dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym. Gdy jednak zrodziła się już wspólnota Kościoła, kiedy zaczęła tworzyć się tradycja, wśród chrześcijan mogły powstać pytania o początki życia Zbawiciela. Na te właśnie pytania, korzystając z dostępnych sobie różnych źródeł, próbowali dać odpowiedź w swoich pismach ewangeliści Mateusz i Łukasz.

Ich ewangelie różnią się w opisie faktów związanych z dzieciństwem Jezusa. W Mateuszowej Ewangelii spotykamy się z perspektywą Józefa, przeżywającego zbawcze wydarzenia. Tekst Łukasza prezentuje spojrzenie Maryi na opisywaną historię. Różnic jest zresztą więcej.

U Łukasza Józef i Maryja wyruszają do Betlejem w związku ze spisem ludności. Czy ten spis – zapewne dla celów podatkowych – miał w tym czasie rzeczywiście miejsce? Czy był wydarzeniem jednorazowym, czy też trwał kilka lat? I czy musiał wiązać się z wędrówką do miejsca pochodzenia (co akurat, jeśli wiązało się z posiadaniem tam własności ziemskiej mogłoby być prawdopodobne)? Nawet jeśli relacja Ewangelii nie pokrywa się tu dokładnie z detalami historycznymi, nie ma wątpliwości, że celem autora jest przedstawienie narodzin Zbawiciela na tle wydarzeń historii powszechnej. Kontekst panowania „boskiego” Cezara Augusta jest tu szczególnie wymowny. Nawiązanie do spisu ludności jest też istotne dla podkreślenia Betlejem (zapowiedzianego przez proroka Micheasza) jako miejsca narodzin Króla-Mesjasza z rodu Dawida.

W odróżnieniu od Łukasza, Mateusz w swojej Ewangelii nie wspomina wcześniej o Nazarecie. Nadmienia po prostu że Jezus „narodził się w Betlejem za panowania króla Heroda” (tu również podkreślony jest kontekst historyczny, który zresztą – jako że Herod umarł w 4 roku przed Chrystusem – potwierdza tylko późniejszy błąd przy opracowywaniu kalendarza, którym się dziś posługujemy). Nazaret zostanie wymieniony przez Mateusza jako miejsce osiedlenia się Świętej Rodziny dopiero po powrocie z ucieczki do Egiptu.

U Łukasza nie znajdziemy wzmianki o magach ze Wschodu, składających hołd małemu Jezusowi. Być może to opowiadanie ma – bardziej niż historyczny – przede wszystkim teologiczny charakter, ukazując Syna Bożego jako Zbawiciela wszystkich narodów. Podobnie jest z epizodem z „Gwiazdą na Wschodzie”, prowadzącą magów do Betlejem. Doszukiwanie się empirycznego wyjaśnienia powstania gwiazdy przez przywoływanie koniunkcji Jowisza i Saturna w gwiazdozbiorze Ryb (która zresztą mnie więcej w tamtych latach mogła mieć miejsce) nie jest chyba konieczne. Ważne natomiast jest dostrzeżenie symbolicznego znaczenia Gwiazdy, zwłaszcza w kontekście proroctwa Balaama (z Księgi Liczb) o „wschodzącej Gwieździe z Jakuba” i „berle, podnoszącym się z Izraela”. W tej konwencji nie ma wątpliwości kogo obwieszcza Gwiazda, będąca impulsem dla magów ze Wschodu w ewangelicznym opisie. Mateusz natomiast nie podaje w ogóle szczegółów związanych z narodzeniem Jezusa, ani z odwiedzinami pasterzy.

W naszej bożonarodzeniowej tradycji połączyliśmy te dwie ewangeliczne opowieści w jedno, nie zwracając uwagi na różniące je detale. Ktoś może zapytać: czy w takim razie opowiadania te nie są jedynie legendą, nie będąc wiernymi relacjami historycznymi? Z pewnością nie. Ewangelia bowiem to fakt i jego interpretacja. Faktem jest Jezus Chrystus. Jego słowa i czyny zostały zinterpretowane w świetle zmartwychwstania, przy pomocy tekstów Starego Testamentu i z nawiązaniem do środowiska, do którego adresowana była Ewangelia. Interpretacje te oraz tradycje, którym dały początek, mogą znacznie różnić się między sobą.

Nasze bożonarodzeniowe wyobrażenia, są próbą interpretacji Ewangelii. Wiele z nich zrodziło się w różnych epokach historii, wpływając na przeżywanie święta. Tak jest na przykład ze św. Franciszkiem i jego pomysłem świątecznej szopki z obowiązkowym wołem i osłem („rozpoznającymi swego Pana”, jak pisał prorok Izajasz) przy żłóbku Jezusa.

Niektóre ze świątecznych wyobrażeń osadzają ewangeliczną historię narodzenia w naszych polskich realiach. Stąd kryta słomą stajenka (w miejsce betlejemskiej groty), drewniany żłóbek (zamiast kamiennego), rodzimi pasterze-górale, reprezentujący tamtych (nieokrzesanych i żyjących na marginesie społeczeństwa) z pustyni judzkiej, mróz i śnieżna zawieja, przed którą trzeba chronić zziębniętego małego Jezusa (choć i w górach pustynnej Judei noce też bywają bardzo zimne).

Zauważmy, że o narodzeniu Jezusa Ewangelia mówi jedynie: „owinęła Go pieluszkami i położyła w żłobie, bo nie było dla nich miejsca w kwaterze”. Sam fakt, że Jezus urodził się w grocie nie musiał być niczym szczególnym. Groty (liczne w górzystej okolicy Betlejem) były powszechnie używane jako mieszkania, nawet dość komfortowe, bo utrzymujące przez cały rok stałą temperaturę. W Betlejem, obok miejsca narodzenia Jezusa, możemy na przykład odwiedzić grotę, w której mieszkał św. Hieronim, pracujący tam nad przekładem Biblii na język łaciński. Jednak ewangeliczna wzmianka o żłobie, w którym położono niemowlę, sugeruje, że Jezus narodził się w miejscu gdzie trzymano zwierzęta, a nie w grocie (lub jej części) przeznaczonej jako mieszkanie dla ludzi…

Niewątpliwie na zimowy entourage naszych projekcji związanych z narodzeniem Jezusa ma wpływ grudniowa data obchodzonego przez nas święta. Co ciekawe – wbrew powszechnemu przekonaniu, że to próba schrystianizowania ustanowionego przez cesarza Aureliana święta Narodzin Słońca Niezwyciężonego – powody wyznaczenia dnia 25 grudnia na świąteczny obchód Bożego Narodzenia są zgoła inne. Wcześniej zresztą (w II i III w.), zanim powstało święto, datę narodzin Chrystusa wiązano z wiosną i Wielkanocą. Do rangi teologicznego symbolu urastało przekonanie, że Zbawiciel, Dawca nowego życia, przyszedł na świat w święto Paschy. Jednak na początku IV w., gdy powstawało osobne święto Narodzenia Pańskiego, było oczywiste, że nie może się ono pokrywać z celebracją Wielkanocy. Szukano więc innego, ważnego z perspektywy symbolicznej terminu. 25 grudnia, jako dzień przesilenia zimowego, mówiący o zwycięstwie Światła nad ciemnością, nadawał się do tego doskonale.

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)