16. niedziela zwykła [komentarz do czytań]

Siedział w cieniu drzew, przy wejściu do swego namiotu, w najgorętszej porze dnia. Dziewięćdziesięciodziewięcioletni starzec. Człowiek w tym wieku – świadom, że przeżył dużo więcej, niż innym jest dane –  stara się zazwyczaj podsumować swe długie życie, coraz intensywniej myśląc o wieczności. Sędziwy Abraham wciąż jednak czekał na to, co było jego największym pragnieniem. Siadając w skwarze południa w cieniu dębów Mamre, myślał nieraz o tym dniu sprzed wielu lat, gdy niespodziewanie usłyszał głos Boga: „Idź z twojej ziemi, z twego pokolenia, z domu twego ojca, do ziemi, którą ci wskażę.” Nigdy wcześniej nie słyszał tego głosu. Ani obietnicy, którą tamtego dnia złożył mu nieznany Bóg: „Uczynię cię narodem wielkim i pobłogosławię cię, i wywyższę twoje imię”. Uwierzył Abraham Bogu.

Zebrał swój dobytek i wyruszył, nie wiedząc dokąd idzie. Uchwycił się nadziei, wbrew ludzkim kalkulacjom. Nie bez zdziwienia powędrowali z nim najbliżsi. Trudno wyobrazić sobie zaskoczenie Sary, jego żony, gdy – świadoma swej niepłodności – usłyszała obietnicę o „wielkim narodzie”, którego miała być matką. Ale od tamtych wydarzeń minęło już ćwierć wieku. Bóg zawarł z Abrahamem przymierze, potwierdzając swoje obietnice. I mówił o swym błogosławieństwie dla Abrahama i jego potomstwa, które będzie trwało z pokolenia na pokolenie. I zapewniał, że będzie ono tak liczne, jak gwiazdy na niebie, jak piasek na brzegu morza. I przyrzekł, że On, Bóg, będzie ich Bogiem, który da im ich kraj i pobłogosławi ich przyszłość. I Abraham uwierzył Bogu. I mijały lata. Wiele lat. A Abraham wciąż czekał.

To była chyba ostatnia rzecz, na która można było mieć ochotę tamtego upalnego dnia. Zapraszać nieznajomych podróżnych, by krzątać się wokół nich, myć im nogi i przygotowywać dla nich suty obiad. Jednak Abraham, posłuszny tajemniczej intuicji swego serca, tak właśnie przyjął trzech wędrowców. To niezwykłe spotkanie, gdy Abraham w trzech przybyszach doświadczył obecności samego Boga, zaowocowało Bożą obietnicą: „Za rok o tej porze powrócę do ciebie, a Sara będzie miała syna”.

Bóg wypełnił swoją obietnicę. A Abraham, choć miał jeszcze przed sobą najtrudniejsze wyzwania swego życia, w najbardziej nawet dramatycznych chwilach nie przestał ufać Bogu. „Uwierzył Abraham Bogu i poczytano mu to za sprawiedliwość, i został nazwany przyjacielem Boga” – napisze apostoł Jakub, ukazując chrześcijanom drogę wiary Abrahama.

Usłyszeć Słowo. Jak Abraham uwierzyć w Bożą obietnicę. Wyruszyć, pozostawiając to, co zbędne. Wytrwać w ufności, nawet w przeciwnościach. Zaprosić Boga do swego życia. By Jego obietnica mogła spełnić się w nas. Tak, jak została już dla nas spełniona w Jezusie Chrystusie. Bo Bóg Abrahama jest Bogiem wiernym.

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)