25. niedziela zwykła [komentarz do czytań]

Prorok Amos, żyjący 2800 lat temu autor biblijnej księgi, której fragment słyszymy w dzisiejszej liturgii Słowa, łączył niewzruszoną ortodoksję z głęboką wrażliwością społeczną. Pochodził z wioski Tekoa koło Betlejem, gdzie miał gospodarstwo rolne z hodowlą bydła i owiec oraz kawałek ziemi z plantacją drzew owocowych. Choć nie należał do społecznych elit, był erudytą, znającym historię, geografię i teologię, umiejącym sugestywnie przemawiać, przekonując do swoich racji. Nie należał do kasty proroków, działających na królewskim dworze i koniunkturalnie schlebiających władcy. Gdy dochodziło do konfliktu ze skorumpowanymi i oddanymi bałwochwalczym kultom elitami, Amos podkreślał z naciskiem: „Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem synem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i rzekł do mnie: Idż, prorokuj do narodu mego izraelskiego!” (Am 7,14-15). Temu nakazowi prorok był wierny przez całe życie. Opis powołania Amosa jest najstarszym w Biblii opisem prorockiego powołania, a sama księga prawdopodobnie najstarszym pismem Starego Testamentu. Czytając proroctwo Amosa nie sposób oprzeć się skojarzeniom przywodzącym na myśl dobrze znane sceny z Ewangelii, gdzie religijne i społeczne intuicje żyjącego osiem wieków wcześniej proroka, zostały uroczyście potwierdzone w nauczaniu Jezusa Chrystusa. Zapewne dlatego księga Amosa od samych początków Kościoła była inspiracją dla chrześcijańskiej nauki społecznej.

I dziś zaskakuje aktualność pouczeń wygłaszanych przez biblijnego pisarza-proroka. Z niezwykłym radykalizmem piętnuje obłudną fasadową religijność, w której za wystawnością kultu nie idzie życie zgodne z Bożymi nakazami. Bóg Amosa grzmi: „Nienawidzę waszych świąt i brzydzę się nimi. Nie mam upodobania w waszych uroczystych zebraniach. Bo kiedy składacie Mi całopalenia i wasze ofiary, nie znoszę tego (…). Idź precz ode Mnie ze zgiełkiem pieśni twoich!” (Am 5, 21-23). Lekarstwem na hipokryzję i religijne zepsucie jest nawrócenie. Prorok wzywa w imieniu Boga: „Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli. Wtedy Pan, Bóg Zastępów, będzie z wami, tak jak to mówicie. Miejcie w nienawiści zło, a miłujcie dobro!” (Am 5,14-15).

W takim właśnie kontekście prorok przeprowadza radykalną krytykę panujących w Izraelu stosunków społecznych. To właśnie ten fragment księgi Amosa, przytacza nam niedzielna liturgia: „Słuchajcie tego wy, którzy depczecie ubogiego i niszczycie biednych ziemi…” (Am 8,4). W społeczeństwie, uważającym bogactwo za dobro i znak Bożego błogosławieństwa, ubóstwo zaś za winę człowieka, a nierzadko zesłaną przez Boga karę za grzechy, Amos bierze w obronę uciskanych. W jego mowach szczególne uznanie i dowartościowanie znajduje „am ha-arec” – lud ziemi i „anawim” – ubodzy. Prorok bierze ich w obronę, upominając się o ich miejsce w społeczności i broniąc przed bezlitosnym wyzyskiem ze strony bogatych.

Głoszenie niewygodnej prawdy ma często swoją bolesną cenę. Doświadczył tego także i Amos. Nie raz pewnie słyszał słowa: „Widzący, idź sobie, uciekaj do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą.” (Am 7,12-13). W taki sposób skorumpowany kapłan Amazjasz wypędzał Amosa z Betel, gdzie znajdowało się odszczepieńcze sanktuarium, piętnowane przez proroka. Niewykluczone, że to właśnie pałający chęcią zemsty i nienawidzący proroka Amazjasz przyczynił się do śmierci Amosa. Jedna z żydowskich tradycji podaje, że prorok Amos z Tekoa zginął właśnie z jego rąk.

 

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)