Agnieszka Syska
Słońce na ołtarz
żeby przeżyć słońce musi świecić
musi świecić swoją krwią ofiarą jednoistą dwoistą troistą
barankiem ołtarzem dawcą krwi wełny i mięsa jednorocznego
nad ołtarzem zapach życia zapach krwi zapach kadzidła
ołtarze krwi wznoszą się pietrzą się wschodzą jak zachody słońca spływają w rynny kanały zachody
wiele takich słońc krąży na ołtarzach czasu
wiele takich baranków pierworodków niemowlaków dzieciaków jeden baranek
nad ołtarzem zapach mirry
na odrzwiach domów małych niewiast i mężów jerozolimskich płacz
tysiąc litrów krwi wznosi się piętrzy się wschodzi w drugi trzeci i czwarty tysiąc
wiele takich baranków pierworodków niemowlaków dzieciaków chłopców zachodzi jeden wschodzi
przy ołtarzu zapach złota kadzidła i mirry
trzej mędrcy i jeden taki który pobiera u nich nauki przekraczają rzekę czasu i przychodzą
na tablicach łodziach tratwach pontonach niosą wyryte dziesięcioro przykazań i jedenaste
przestrzegaj dziesięciorga przykazań abyś mógł nie zachowywać jedenastego
nad i przy ołtarzu zapach złota kadzidła i mirry
nurza się w swojej głupocie złocie kadzidle i mirrze
chce mienić się wiekuistym nie chce świecić nie chce przeżyć
pławi się w promieniach aortach żyłach tętnicach drenach
nad i przy ołtarzu zapach krwi zapach życia zapach śmierci zapach słońca
nie czuje że księżyc właśnie wschodzi nad dziesięciorgiem przykazań cnót prawd
mrok zapada nad jedenastym
kapłan szafarz apostoł uczeń wędrowiec obrzezaniec głupiec dokonuje swojego
nad i przy ołtarzu zapach krwi zapach życia zapach śmierci zapach słońca
zbliża się czas ogarniony skończony ostateczny
mędrcy ze wschodu odwalają kamień głupoty cierpienia i rozpaczy
słońce staje się ołtarzem
nad i przy ołtarzu zapach krwi zapach życia zapach śmierci zapach słońca
Słońce w zapachu ran fiołków i róż
wschodzi nad Jeruzalem
przeżywa własny czas swoją światłość
Agnieszka Syska
czarne krwotoki
wszystkie żarłoczne krwawe słońca krążyły wokół swoich przegubów
tętnicami strumieniami płonęły płynęły żar deszcz krew kamień piasek i góra moria
słońca były w zenicie księżyce były w pełni żary i deszcze płonęły płynęły płomieniami i strugami
był pierwszy dzień był pierwszy dzień stworzenia był pierwszy dzień tygodnia był siódmy dzień tygodnia
jeden dzień był jak tysiąc lat
w powietrzu unosiła się woń aloesu mięty nardu i mirry
szukały miejsca ustronnego nagiego szczytu ołtarza izzaaka i jakuba
krążyły wokół woni odoru sierści włosów krwi śpiewały pieśń brzasku i zmierzchu
był pierwszy dzień był pierwszy dzień stworzenia był pierwszy dzień tygodnia był siódmy dzień tygodnia
tysiąc lat było jak jeden dzień
w locie złapały nóż żarłocznego krwawego powiernika ich drogi
zatoczyły żarłoczny krwawy powietrzny krąg uczyniły znak
wybrały jedną małą gwiazdę jeden świetlny dzień
był ósmy dzień stworzenia był ósmy dzień tygodnia
w ten dzień stanęły obok góra moria kasjun nebo i synaj
w ten dzień zasklepiły się ich sine i czarne krwotoki
Agnieszka Syska
***
wody wielkie nie zdołają ugasić nieba
rozpłynie się rozżarzy się rozpłonie się w ogniu nieugaszonym
płynie żarzy płonie w wodzie nieugaszonej
nosiły je w swoim łonie przed ukształtowaniem świata
jak rosę je zrodziły
płynie żarzy płonie ogień woda niebo nieugaszone
wezwały je po imieniu wyprowadziły z niewoli
przybrały za synów i córki
płynie żarzy płonie ogień woda niebo nieugaszone
prawdziwa glina z jego gliny kość z jego kości żebro z jego żebra proch z jego prochu
człowiek z jego człowieka
płynie żarzy płonie ogień woda niebo nieugaszone
słowo człowieka i słowo boga czas po którym się chodzi
początek i koniec antysłowa początek bez czasu serafinów cherubinów archaniołów i aniołów
nie jest jak sekunda minuta godzina rok wiek który przeminie proroctwa które się skończą
języki które przylgną do podniebienia
nie jest jak miedź brzęcząca która wyblaknie cymbał brzmiący który ogłuchnie ogień który zatonie woda która spłonie nie jest jak idea której nie ma niebo którego nie ma czyściec którego nie ma piekło którego nie ma
nie jest jak człowiek najmniejszy serafin cherubin archanioł anioł
i mały bóg
nie jest jak życie z jego życia śmierć z jego śmierci zmartwychwstanie z jego zmartwychwstania
nie jest będzie
powiedział przecież idę przygotować wam wiersz
wiarę z mojej wiary nadzieję z mojej nadziei miłość z mojego nieugaszenia niezatopienia
będzie jak idea
Agnieszka Syska
skąpane w bramie
wszystkie słońca paliły swoje księżyce
kule ognia wiekuiste
księżyce naniebne pod sobą na morzach martwych
wszystkie księżyce paliły swoje słońca
kule wody wiekuiste
słońca naniebne pod sobą na morzach martwych
wszystkie słońca na krańcach początków głosów ech
słońca skąpane w kolistości kuli
toczą się po trzech trójnogach nieba ogniach wodach końcach
toczą się po trzech trójnogach ziemi ogniach wodach początkach
na początku było słońce jak koniec
większe od jednoistości dwoistości troistości rzeczy przeszłych
niosło w sobie śpiew piasku pustynnego na kamieniu świata
odsłaniało przed księżycem świetliste przeszłe
otworzyło w sobie kamień wysypało piasek na morza martwe
wysypało z siebie wszystkie pustynie śpiewu
na końcu był księżyc jak początek
mniejszy od wiekuistości rzeczy przyszłych
niósł w sobie pieśń trąby
odsłaniał przed słońcem świetliste przyszłe
otworzył w sobie morze czerwone
przeszedł suchą stopą
zamknęli w sobie wczoraj dzisiaj jutro
zamknęli w sobie czas
zamknęli w sobie pieśń
na trąbach jerychońskich się unoszą
kamienie rozpadłe kamienie skruszone
na rosach z hermonu na olejach z syjonu
skąpane w kolistości trójnoga
trzech nogach pokoju
jednym sercu świata
toczą się z pierwszej na drugą z drugiej na trzecią kulę
skąpane w złotej bramie
oleje na brodzie aarona
słońca księżyce nieba ziemie
początki końce wieków
płoną na sucho na mokro
pełnie ognia wody światła
pławice upału mrozu
palą się nie spalają się
przeszłe przyszłe teraźniejsze
upojne dnie noce
Agnieszka Syska
***
wszystkie wiersze wracają do swoich początków prapoczątków trwania
początków stworzenia przed stwórcą początków stworzenia przed archaniołem początków stworzenia przed aniołem początków stworzenia przed stwórcą archaniołem aniołem człowiekiem
najmniejszym zgoła najlichszym zgoła
pośród zwierząt pośród ssaków pośród gadów pośród płazów pośród ptaków pośród owadów pośród judy
najmniejszym zgoła najlichszym zgoła pośród proroków słowa
słowo było początkiem prapoczątkiem prastworzeniem pratrwaniem
unaszało się ponad wodami nie nazwanymi wodami unaszało się ponad lądami nie nazwanymi lądami
słowo nie nazwane słowem słowo nie nazwane słowem pośród nie nazwanych
potrzebowało wód by się unaszać potrzebowało lądów by osiadać potrzebowało wód potrzebowało lądów by trwać
było jako stwórca nie nazwany stwórcą było jako archanioł nie nazwany archaniołem było jako anioł nie nazwany aniołem było jako człowiek nie nazwany człowiekiem było jako zwierzę nie nazwane zwierzęciem
jak je opisać prażeglarza pośród wód rozbitka pośród lądów pośród dni stworzenia
spragnionego pośród początkowych wód nienasyconego pośród końcowych lądów
pradryfiarza który nie może pokrzepić się ósmym dniem
zagubione pośród pierwszego dnia nie odnalezione pośród siódmego dnia
męczy się odpoczywa odpoczywa męczy się samo twanie nadaje mu imię
słońce słońc słońce nad słońcami co rządzi dniem księżyc księżyców księżyc nad księżycami co rządzi nocą
wraca do siebie arka ponad wodami przymierze ponad lądami
wiersz którym był stwórca stworzony ze słów w którym ciało ma odpocznienie
Agnieszka Syska
***
wszystkie słońca świeciły
nie były sobie równe świeciły wyrównanie
wszystkie stawiały kropki pod znakami zapytania
jak stawia się kropki nad i krótkimi
każde chciało być
wszystkie stawiały kropki pod znakami wykrzyknienia
jak stawia się kropki nad i krótkimi nie długimi
każde chciało być i było
każde miało światło równe sobie
męskie i żeńskie cielesne i duchowe lądowe i morskie stawiały znaki równości
pomiędzy świeć a być pomiędzy świeć się imię twoje a bądź królestwo twoje pomiędzy święć i przyjdź
przeczuwały że światłość jest ich istnieniem
nie mogły runąć z milionami lat świetlnych z świetlanymi górami
pieśni w pustkę
nie mogły runąć z modlitwami z świetlanymi dolinami
pieśni w ciemność
nie znały tak długiego lotu
nigdy nie leciały z nieb pod ziemie
znały drogę od jednego promienia do słońca
wszystkie dni i każda noc pieśni z nimi święć i przyjdź
wszystkie padają przed jego zapytaniem i wykrzyknieniem
wszystkie padają przed jego kropką nad i
nie umniejsza się ich światło promień promieni i światłość światłości
nawet cień jego kropki jest w pełni
pieśni pełnia nad pełniami słońce nad słońcami
Agnieszka Syska
zapach Słońca
żeby przeżyć słońce musi świecić
musi świecić swoją krwią ofiarą jednoistą dwoistą troistą
barankiem ołtarzem dawcą krwi wełny i mięsa jednorocznego ołtarzem i biorcą krwiopijcą
nad ołtarzem zapach życia zapach krwi zapach kadzidła
ołtarze krwi wznoszą się pietrzą się wschodzą jak zachody słońca spływają w rynny kanały zachody
wiele takich słońc krąży na ołtarzach czasu
wiele takich baranków pierworodków niemowlaków dzieciaków jeden baranek
nad ołtarzem zapach mirry
na odrzwiach domów małych niewiast i mężów jerozolimskich płacz
tysiąc litrów krwi wznosi się piętrzy się wschodzi w drugi trzeci i czwarty tysiąc
wiele takich baranków pierworodków niemowlaków dzieciaków chłopców zachodzi jeden wschodzi
przy ołtarzu zapach złota kadzidła i mirry
trzej mędrcy i jeden taki który pobiera u nich nauki przekraczają rzekę czasu i przychodzą
na tablicach łodziach tratwach pontonach niosą wyryte dziesięcioro przykazań i jedenaste
przestrzegaj dziesięciorga przykazań abyś mógł nie zachowywać jedenastego
nad i przy ołtarzu zapach złota kadzidła i mirry
nurza się w swojej głupocie złocie kadzidle i mirrze
chce mienić się wiekuistym nie chce świecić nie chce przeżyć
pławi się w promieniach aortach żyłach tętnicach drenach
nad i przy ołtarzu zapach krwi zapach życia zapach śmierci zapach słońca
nie czuje że księżyc właśnie wschodzi nad dziesięciorgiem przykazań cnót prawd
mrok zapada nad jedenastym
wędrownik uczeń obrzezaniec mędrzec idzie dokonać swojego
zbliża się czas nieogarniony
Hakeldamah Pole Garncarza Pole Krwi wschodzi nad Jerozolimą
mędrcy ze wschodu odwalają kamień
ołtarz w zapachu fiołków i róż
Słońce staje się ołtarzem
Agnieszka Syska (do wydania drugiego/poszerzonego książki pt. „stworzony z prawiersza”)