Naucz nas modlić się
Ten widok musiał ich fascynować. Obserwowali Jezusa w przeróżnych sytuacjach codzienności. Wędrowali z Nim, jedli, odpoczywali, pływali łodzią po jeziorze, razem szukali noclegu w drodze. Największe wrażenie robiło na nich jednak to, jak się modlił. Tak było i tym razem. Nikt nie ośmielił się Mu przeszkodzić. Jego modlitwa trwała nieraz bardzo długo. Ewangelie wspominają, że potrafił całą noc spędzić na modlitwie… W jaki sposób modlił się, gdy był na osobności? Tego nie wiedzieli. Modlili się razem z Nim słowami psalmów, słuchali, jak w synagodze wyjaśniał Słowo, pochylony nad świętymi zwojami, odmawiali Sz’ma Izrael, wraz z Nim wyznając swą wiarę. Ale gdy był sam, Jego modlitwa stawała się dla nich tajemnicą. W niepojęty dla nich sposób cały jakby zanurzał się w Bogu. Tym razem, gdy skończył, jeden z nich powiedział: „Panie, naucz nas się modlić”. Mimo że znali tradycję modlitewną Izraela, odmawiając codziennie zalecane prawem modlitwy, odczuwali duchowy głód. Tak bardzo pragnęli, by On wprowadził ich w tę więź z Bogiem, w której sam trwał. By dał im poznać swoją modlitwę.
Ojcze
„Kiedy modlicie się, mówcie: Ojcze…”. To nie była częsta formuła modlitewna. W tekstach biblijnych Bóg co prawda nieraz nazywany jest ojcem, nie jest to jednak zachętą, by zwracać się do Niego w ten sposób. Najwyższy, Wszechmocny, Pan, Bóg nasz, Król Świata… Takich tytułów pełne były modlitwy ludu Izraela. Ale „Abba – Ojcze”? Tak prosto, bezpośrednio, intymnie wręcz? Czy to nie zbytnia śmiałość, nie uzurpacja? A jednak Jezus mówi: „tak się módlcie: Ojcze”…
W tym wezwaniu zawiera się cała historia zbawienia. Niesie ono w sobie coś niewyobrażalnego. Wolno nam mówić do Boga: „Ojcze”! Do wszechmocnego Stwórcy, Pana kosmosu, nieogarnionego, nie dającego się zamknąć w żadnym ludzkim pojęciu ani wyobrażeniu, mogę się zwracać jak dziecko, wołające z ufnością do swego taty… Ten, który zawsze jest Kimś Innym, jest zarazem bliski, jest kimś najbardziej kochanym i czułym.
Wyobrażenia
„Ojcze”. Nie dla wszystkich jest to łatwe wezwanie. Wymaga ono oczyszczenia wyobrażeń związanych z osobą ojca czy matki, będących naszym życiowym doświadczeniem. Jakże często wpływają one na naszą relację z Bogiem! Nie zawsze przecież, niestety, osobiste wspomnienie ojca wiąże się z doświadczeniem czułej miłości, bezpieczeństwa, opieki… Jak w jednej z popularnych maryjnych pieśni, gdzie słowa: „a kiedy Ojciec rozgniewany siecze…” brzmią jak echo bolesnej traumy z lat dzieciństwa.
Modlić się do Boga-Ojca, oznacza wejść w Jego tajemnicę. Objawia nam ją Jego Syn. Jest to tajemnica niepojętej, najczulszej miłości.
Dar Ducha Świętego
„Ojciec z nieba da Ducha Świętego proszącym Go” – zapewnia nas Pan Jezus. Na szczęście! Bo to On – Duch Święty – prowadzi do takiej modlitwy, jakiej uczy nas Pan. On nieustannie przypomina nam, że jesteśmy dziećmi Ojca, który jest w niebie. A gdy w swej bezsilności nie wiemy, o co i jak się modlić, On sam modli się w nas i woła w naszych sercach: „Abba, Ojcze”!
ks. Grzegorz Michalczyk