Czuli jeszcze podniosły nastrój chwili. Szymon, jeden z nich, wyznał właśnie objawioną mu Bożą prawdę: Jezus z Nazaretu, ich Mistrz, jest Mesjaszem, Synem Boga żyjącego. Byli poruszeni. Na ich oczach spełniają się odwieczne mesjańskie obietnice! Ich Nauczyciel będzie potężnym wodzem, królem-wyzwolicielem, który przywróci świetność królestwa Izraela. A oni są Jego uczniami i najbliższymi przyjaciółmi. Czy mogło im się bardziej poszczęścić? Wtedy usłyszeli to od Niego po raz pierwszy…
To, co im w tamtej chwili obwieścił, było szokujące. „Zaczął tłumaczyć uczniom, że musi iść do Jerozolimy. Tam starsi ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie zadadzą Mu wiele cierpień i zabiją Go, jednak trzeciego dnia zmartwychwstanie.” Ma iść do Jerozolimy, aby cierpieć i zostać zabitym? Aby przegrać? Brzmiało to w ich uszach jak straszliwy absurd. Szymon Piotr nie był chyba jedynym, który był przekonany, że trzeba zareagować.
„Niech Cię Bóg broni! Panie, na pewno się to Tobie nie przydarzy!”. „Panie, jestem Ci życzliwy” – czytamy, dosłownie tłumacząc tekst Ewangelii. Czy w naszych reakcjach nie jesteśmy często podobni do Piotra? Życzliwi dla Jezusa, a zarazem broniący siebie, myślący trzeźwo o własnej przyszłości. I o swoich na nią planach. Nie chcemy w niej widzieć cierpienia, zła, ani śmierci. Co zrobić, by odwieść Pana od Jego zamiarów?
„Zejdź Mi z oczu, szatanie!” – usłyszał Piotr-Opoka. Miał na nim Jezus budować swój Kościół, a teraz go przepędza? Jeśli sięgniemy do greckiego tekstu Ewangelii znajdziemy tam następujące stwierdzenie: „Hypage opiso mu, satana”, co znaczy dosłownie: „odejdź za Mnie (w sensie: stań za Mną, idź za Mną), szatanie (także w znaczeniu: przeciwniku), bo nie myślisz po Bożemu, ale po ludzku”. Jezus więc nie przepędza Piotra. Po prostu wskazuje mu jego miejsce. To przecież nie Piotr (i nie ktokolwiek z nas) ma prowadzić Jezusa, ukazując Mu właściwą drogę. To Jezus idzie jako pierwszy. Dopiero stając za Nim, zaczynamy widzieć tak jak On, „po Bożemu”, i wiemy jaką drogą, i za kim mamy iść.
Logika życia, którą ukazuje Pan Jezus, pełna jest paradoksów. Zachować (a więc: ochronić, zabezpieczyć) swoje życie może ten, kto zdecydowany jest je tracić z Jezusem i dla Jezusa. Kto gotów jest „wziąć swój krzyż” (zaakceptować swój los, swoją historię, swoje cierpienie) i iść za Panem, naśladując Go. Ocali swoje życie (i to na wieczność) ten, kto gotów jest „wyrzec się samego siebie”, czyli – inaczej mówiąc – przekreślić siebie. Czyniąc codziennie znak krzyża, przekreślający nasze ciało, musimy o tym pamiętać.
ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)