4. niedziela Adwentu [komentarz do Ewangelii]

Miała wtedy czternaście, może piętnaście lat. Wtedy właśnie dowiedziała się o zaskakującej propozycji na swoje życie. Młodziutka Żydówka – Miriam z Nazaretu –  usłyszała głos Boga.

Biblijny tekst w formie zwartego midraszu opowiada o tym wydarzeniu. „W szóstym miesiącu wysłany został anioł Gabriel od Boga, do miasta w Galilei zwanego Nazaret” – mówi nam Ewangelia. Już samo miejsce akcji może budzić zdziwienie. Nazaret był prowincjonalnym i nie cieszącym się dobrą sławą miasteczkiem na peryferiach Galilei. Wątpliwa to scena do rozgrywania wielkich dzieł Bożych… Anioł wysłany został „do dziewicy zaręczonej z mężem o imieniu Józef z rodu Dawida, jej imię – Miriam.” Zwraca uwagę fakt, że to jednak nie tym imieniem nazywa ją niebiański posłaniec. Mówi: „chaire kecharitomene” – raduj się, napełniona łaską, przemieniona przez łaskę. Zanim powie jej o szczegółach Bożego wezwania, o pochodzącym z rodu Dawida Dziecku, którego ma być dziewiczą matką, o mocy Bożego Ducha, który ocieni ją niczym obłok, pozdrawia ją tym imieniem: „kecharitomene”. Zawarty jest w tym słowie „kod genetyczny” powołania chrześcijanina. Bóg każdemu, bezinteresownie i całkiem gratis, daje łaskę adekwatną do jego życiowej sytuacji i zadań. Można powiedzieć, że Stwórca wyposaża człowieka w to, co jest mu rzeczywiście potrzebne, by mógł sensownie i owocnie przeżyć swoje życie. Łaska Boga „przygotowuje grunt” pod dobre i mądre ludzkie decyzje, będące odpowiedzią na miłość Stwórcy. Fakt ten w niczym nie ogranicza wolnej decyzji człowieka. Bo Bożą propozycję można przecież odrzucić. Tylko w jakim celu?

W słowach młodej Miriam, przekazanych nam przez Ewangelię, widać dojrzałość i odpowiedzialność. Widać radykalizm, który pozwala człowiekowi na zmianę swych – dobrych przecież – życiowych planów, aby zrealizować plan jeszcze piękniejszy, doskonalszy, zgodny z Bożą obietnicą. Na tym właśnie polega wiara biblijna. Nie jest to – szczególnie w przypadku Maryi – droga łatwa. Od początku łączy się z nią poważne ryzyko. Począwszy od problemu, jakim jest – bagatela – poinformowanie Józefa, że będzie w ich małżeństwie ojcem nie swojego dziecka. Aż po społeczne implikacje faktu, że jest w ciąży, gdy jeszcze – zgodnie z religijnymi zasadami – nie prowadzili wspólnego życia.  Nie przekreśla to w niczym płynącej z wiary determinacji. Towarzyszy jej radość, towarzysząca odpowiedzi na anielskie „chaire” – ciesz się!  Widać to szczególnie  w ostatnich słowach Miriam ze sceny zwiastowania: „Oby mi się stało zgodnie z twoimi słowami” – woła do Bożego posłańca. Słychać w tym okrzyku radosną fascynację. Nie jest to wypowiedziane z rezerwą i rezygnacją: „niech się dzieje wola nieba”. To pełne ufności wołanie człowieka, zachwyconego wspaniałością Bożego planu.  W tym właśnie momencie Miriam z Nazaretu stała się matką Bożego Syna.

 

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)