Niedziela Świętej Rodziny [komentarz do Ewangelii]

Wzór niedościgniony?

„Boże, Ty w Świętej Rodzinie dałeś nam wzór życia, spraw, abyśmy złączeni wzajemną miłością, naśladowali w naszych rodzinach jej cnoty…” Te słowa modlitwy przynosi nam liturgia w niedzielę Świętej Rodziny. Słysząc je, ktoś mógłby zapytać: Czy wzór życia, jaki daje nam Rodzina z Nazaretu, jest w ogóle możliwy do zrealizowania? Realia są przecież nie do powtórzenia. Wszak to Rodzina, w której Dzieckiem jest poczęty z Ducha Świętego Syn Boga, urodzony przez Matkę – Niepokalaną Dziewicę. Jak więc rozumieć ów „wzór życia”, który mamy naśladować?

Życie ukryte Jezusa

W Ewangelii nie ma zbyt wielu opisów życia rodzinnego Jezusa, Maryi i Józefa. Poznajemy trudności, jakie przeżywają w kontekście narodzin Jezusa – trudna podróż z Nazaretu do Betlejem, brak miejsc w kwaterach, poród w grocie dla zwierząt, Niemowlę położone w żłobie… Potem spotykamy niespodziewanych gości: pasterzy – w Ewangelii Łukasza, magów ze Wschodu – u Mateusza. Tam też poznajemy „uchodźczy” epizod z życia Rodziny, uciekającej do Egiptu, by ratować Dziecko. Łukasz opowiada jeszcze o dwóch wydarzeniach, z których jedno dotyczy rodzinnej historii z czasów, gdy Jezus miał dwanaście lat. To jedyne opisane w Ewangelii wydarzenie z „ukrytego życia Jezusa”, pomiędzy Jego narodzeniem, a czasem, gdy mając około trzydziestu lat, rozpoczyna swoją publiczną działalność. I właśnie to wydarzenie, znane pod nazwą: „Odnalezienie Jezusa w świątyni” może być szczególnie interesujące.

Chodzili na Paschę

Jezus, Syn Boży, otrzymuje religijne wychowanie. Pielgrzymuje z Rodzicami na święto Paschy do Jerozolimy. Uczy się modlitwy. Poznaje Święte Pisma. Wprowadzany jest w tajniki synagogalnego zgromadzenia. Choć brzmi to dość paradoksalnie, to właśnie świadczy o realności ludzkiej natury Syna Bożego. Jest On prawdziwym człowiekiem. Dorasta więc, uczy się, poznaje świat, „czyni postępy w mądrości i dojrzałości” – jak czytamy w Ewangelii. Jako człowiek poznaje naukę o Ojcu w niebie. W świątyni przysłuchuje się nauczycielom, zadaje pytania, z ciekawością słucha odpowiedzi. Inspirujący przykład dla młodych, otwartych, chłonnych wiedzy. I dla rodziców, wprowadzających swoje dziecko w ważne tajemnice życia.

Jezus, chłopiec, został w Jeruzalem

Tak, został. Nie „zgubił się”, wbrew częstemu przekonaniu. Z jakiegoś powodu dwunastoletni Jezus wprowadził swoich Rodziców w sytuację nie do pozazdroszczenia. Trzy dni poszukiwań. Najpierw w drodze, wśród znajomych i krewnych. Potem w Jerozolimie, w tłumach, opuszczających święte miasto po zakończonych uroczystościach. Tam naprawdę młody chłopak mógł zaginąć. A do tego jeszcze ten ciężar niewyobrażalnej odpowiedzialności… Znali przecież Jego tajemnicę. Czy jednak do końca?

Czemu to uczyniłeś?

„Dziecko, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja, bolejąc, szukaliśmy Cię.” Jak trudne muszą być dla rodziców takie chwile, gdy uświadamiają sobie, że nie rozumieją własnego dziecka. Gdy nagle odkrywają, że ma ono jakiś plan, którego nie pojmują. To była właśnie taka chwila. Tym trudniejsza, że przynosząca jeszcze szorstką odpowiedź Dwunastolatka: „Cóż, żeście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do Mego Ojca?” Nie wiedzieli. A teraz nie zrozumieli tego co im powiedział. Możemy być jednak pewni, że uświadomili sobie to, co w pewnym momencie uświadamia sobie wielu rodziców: ich dziecko wkracza na własną drogę życia. Nie należy do nich, a jedynie do Boga. I to On, w zaskakujący nieraz sposób, zaprasza, by wyruszyć z Nim w drogę. Bywa, że coś, co na pozór zdaje się być krnąbrnością, czy nieposłuszeństwem, kryje w sobie tajemnicę, niezrozumiałą nawet dla najbliższych. Ewangelia mówi, że potem Jezus poszedł z nimi. Gdy wrócili do Nazaretu „był im poddany”. Życie w rodzinnej miłości nie musi oznaczać zrozumienia zawsze i do końca tych, których kochamy. Bez wątpienia jednak, musi oznaczać głęboki szacunek dla tajemnicy, która w sobie noszą. Bo jest to również tajemnica boga. Epizod, który miał miejsce w Jerozolimie, był najwidoczniej potrzebny i Jezusowi, i Jego Rodzicom. Była to zapowiedź nowego etapu, który rozpocznie się w życiu Syna Bożego osiemnaście lat później. Wtedy ostatecznie opuści swój dom, by spełnić misję, dla której przyszedł na świat.

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)