Scena wesela w Kanie Galilejskiej kryje w sobie niezwykłą tajemnicę. Bywa, że tego nie zauważamy, koncentrując się przede wszystkim na problemie nowożeńców, oraz na spostrzegawczości i troskliwości Maryi, która – interweniując u swego Syna – zapobiegła weselnej katastrofie. Na weselu w Kanie dokonało się jednak coś więcej. Mówią o tym, ukryte w ewangelicznym opisie, wyraźne nawiązania do wydarzeń historii zbawienia.
Ów symboliczny „trzeci dzień”, w którym mają miejsce gody (nawiązanie do objawienia się Boga na Synaju i zmartwychwstania Jezusa); znak uczty (jak w proroctwie Izajasza o Bogu, przygotowującym dla swego ludu „wyborne mięsa i przewyborne wina” w dniu ostatecznego zwycięstwa nad śmiercią); brak weselnego wina (rozumianego jako symbol mesjańskiej radości). To w takim kontekście zainaugurowana została przez Jezusa mesjańska wspólnota – Jego nowa rodzina – otwarta dla tych, w których rodzi się wiara w Niego. W Kanie, jak słyszymy, Jezus „uczynił początek znaków”, „objawił swą chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie”.
Kana jest również ważnym etapem na drodze wiary Maryi. Choć Matka Jezusa uczestniczyła przez wiarę w tajemnicy swego Syna, naiwnym byłoby przekonanie, że wszystko, co miało nastąpić, było dla niej oczywiste, a w Kanie pewna była cudu. Jezus przecież dotąd w taki sposób nie działał (Kana była „początkiem znaków”). Zawierzając całkowicie Bogu (choć nie zawsze rozumiejąc Jego plany) Matka Jezusa doświadczała nieraz „cienia wiary”. Wtedy w Kanie, oznajmiając Synowi, że „wina nie mają”, usłyszała w odpowiedzi trudne: „Co mnie i tobie, Kobieto? Jeszcze nie nadeszła moja godzina”. W słowach Jezusa – niezależnie od ich interpretacji – widoczny jest wyraźny dystans do prośby Matki. Co więcej, forma: „kobieto” – choć nie jest formą niegrzeczną – w odniesieniu do własnej matki jest jednak co najmniej zaskakująca… Chwilę potem, zwracając się do sług słowami: „To, co powie wam, uczyńcie”, Maryja intuicyjnie przywołała moment zawarcia Przymierza na Synaju, potwierdzonego wyznaniem ludu: „Uczynimy wszystko, co Pan powiedział”. Suwerenną decyzję odnośnie działania – jak zawsze – pozostawiła jednak swemu Synowi.
Ostateczny sens wydarzenia w Kanie odkrywamy dopiero w drugiej scenie Ewangelii Jana, ukazującej Maryję w „godzinie Jezusa”, pod krzyżem. Oto „Kobieta”, „Matka Jezusa”, w chwili najbardziej dramatycznej próby dla Niej i dla wspólnoty Jego uczniów. W największej w dziejach człowieka ciemności wiary Ona jedna przechowała w swym sercu światło ufności i nadziei. Dla nowej rodziny Jej Syna. Jej rodziny.
ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)