Bieżące

W Ewangelii dzisiejszej niedzieli słyszymy wyznanie wiary Szymona Piotra. Poruszony pytaniem Jezusa: „Za kogo Mnie uważacie?”, odpowiada: „Za Mesjasza (Chrystusa) Bożego”. W okresie nabrzmiałych mesjańskich oczekiwań Izraela, potęgowanych upokorzeniem rzymskiej okupacji, wizja objawienia się zwycięskiego Króla z Dawidowego rodu musiała rozpalać wyobraźnię. Czy jednak galilejski rybak, wypowiadający te wzniosłe słowa, rozumiał ich sens tak, jak jego Mistrz?

Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na sens pierwszego czytania z niedzielnej liturgii Słowa. To kilka wersetów z Księgi Proroka Zachariasza. I choć działający w VI w. przed Chr. i angażujący się gorliwie w religijną odnowę narodu prorok nie jest ich autorem, to weszły one dwa wieki później w skład księgi, noszącej jego imię. Niewykluczone, że stało się to ze względu na ich mesjańską doktrynę, podkreślającą wyniesienie domu Dawida. To właśnie tam pada zapowiedź przybycia pokornego Mesjasza-Króla, przynoszącego pokój: „Raduj się wielce Córo Syjonu, wołaj radośnie Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, źrebięciu oślicy. (…) Pokój ludom obwieści.” (Za 9, 9-10). Te właśnie słowa przywołuje corocznie chrześcijańska liturgia w Niedzielę Palmową Męki Pańskiej, wspominając uroczysty wjazd Chrystusa do Jerozolimy.

Nieco dalej pada tajemnicza zapowiedź, którą słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalem wyleję ducha łaski i błagania. I będą wpatrywali się we mnie, którego przebili.” (Za 12,10). Śmierć Przebitego prowadzić będzie do żałoby całego ludu: „I będą płakali nad nim, jak się płacze nad jedynakiem i rozpaczać będą nad nim, jak się rozpacza nad pierworodnym.” Żałoba, która zapanuje w Jeruzalem, porównana jest do „płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo”. To nawiązanie do głębokiej, długo trwającej narodowej żałoby, jaka zapanowała niegdyś po niespodziewanej śmierci młodego króla Jozjasza, słynnego odnowiciela i reformatora życia religijnego w Judzie, który zginął na równinie Megiddo, walcząc z egipskim najeźdźcą. Dominującym przesłaniem rozważanego przez nas fragmentu Księgi Zachariasza jest jednak przesłanie nadziei. Słowo mówi nam o „duchu łaski i błagania”, jakim Bóg obdaruje ludzi. To znaczy, że człowiek stanie się gotowy, odpowiednio usposobiony, do przyjęcia Bożego daru. O zbawczym darze Boga słyszymy kilka wersetów dalej: „W tym dniu dla domu Dawida i mieszkańców Jeruzalem będzie otwarte źródło dla obmycia z grzechu i brudu.” (Za 13,1). Zauważmy: spojrzenie na tego, „którego przebili”, prowadzi sprawców do płaczu (skruchy) i odkrycia źródła, w którym można obmyć się z grzechów, otrzymując Boże przebaczenie.

Chwilę po mesjańskim wyznaniu Piotra, Jezus oznajmił zaskoczonym uczniom: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie. Zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.” Spełni się Zachariaszowe proroctwo: w Przebitym, na którego będą patrzeć, otworzy się „źródło dla obmycia z grzechu…”

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)

„Mówimy o Bogu. Cóż dziwnego, jeśli nie rozumiesz? Jeśli rozumiesz, nie jest to z pewnością Bóg”. Te słowa św. Augustyna mogą nam towarzyszyć w naszej refleksji nad tajemnicą Trójcy Świętej. Nie mają bynajmniej na celu zniechęcać nas do poznawania prawdy o Trójjedynym Bogu. Są raczej przestrogą przed zbytnią pewnością siebie, kończącą się zazwyczaj spłyceniem Tajemnicy, ucieczką w banalne wyobrażenia, „liczeniem” Boga i dywagacjami na temat: „w jaki sposób trzy może równać się jeden”. Musimy zaakceptować fakt, iż Bóg jest nigdy do końca niepojętą tajemnicą, niedającą się zawrzeć w naszym pojęciach i wyobrażeniach. A jednak Ten, który jest tajemnicą zaprasza, byśmy Go (w miarę naszych ludzkich możliwości i otrzymanej od Niego łaski) poznawali, mogąc zachwycić się Jego pięknem. Bo Trójca Święta to tajemnica piękna Boga. Jego blasku, Jego radości i miłości, którą On jest. Taki Bóg nam się objawił. Przemówił naszym językiem. Pozwolił się spotkać. I dał fascynującą propozycję…

W dzisiejszej Ewangelii Jezus zapowiada uczniom, że po Jego odejściu dane im będzie lepiej poznać tajemnicę Boga. „Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz nie możecie tego unieść” – mówi im w Wieczerniku. Przyjdzie jednak „Duch Prawdy”, który doprowadzi uczniów „do całej prawdy”, oznajmiając im to, co Jezus będzie chciał im objawić. Czy mówił wtedy o tajemnicy Bożego życia?

Gdy próbujemy w Biblii szukać prawdy o Trójcy Świętej, spostrzeżemy, że pojęcie „Trójca” w ogóle tam nie występuje. Podobnie zresztą jak wiele innych, które dopiero w późniejszych wiekach weszły do dogmatycznych formuł, wypracowanych w Kościele w czasie burzliwych teologicznych dysput i sporów. Jednak już nawet w Biblii hebrajskiej (Starym Testamencie), znajdziemy ślady tajemnicy Trójcy. Wszędzie tam, gdzie zasugerowana jest jakby „wspólnotowość” Boga, pewna „relacyjność” w Jego niepodważalnej jedności. Czytamy, na przykład, w Księdze Rodzaju: „I stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył – mężczyzną i kobietą stworzył ich”. Nie sposób nie dostrzec w biblijnym tekście sugestii, że „obrazem Boga” jest para ludzka – mężczyzna i kobieta przez Niego stworzeni. Takich „tajemniczych” miejsc jest w Starym Testamencie wiele.

Pan Jezus (co oczywiste) nie mówi w Ewangelii językiem dogmatycznych orzeczeń. W zrozumiały sposób mówi jednak uczniom o miłości, jaka łączy Go z Jego Przedwiecznym Ojcem. O tym, że On i Ojciec są jednością, że kiedy działa Syn, działa i Ojciec, że kto widzi Syna, widzi też i Ojca, wreszcie – że wszystko, co ma Ojciec jest Syna, a co ma Syn, jest Ojca. Więcej jeszcze: Jezus zapewnia uczniów, że objawiana przez Niego tajemnica życia Boga jest otwarta dla ludzi. Bóg „udziela się”, zaprasza, by mieć udział w Jego życiu. „Jeśli ktoś będzie Mnie miłować, słowa mojego strzec będzie, i Ojciec mój będzie go miłować, i do niego przyjdziemy i mieszkanie u niego uczynimy” – oznajmia Jezus. Ojciec, Syn i Duch miłości Boga, mieszkający w naszym życiu! Czy może być bardziej fascynująca tajemnica?

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)

„Nagle rozległ się szum z nieba, jakby gwałtownie wiejącego wiatru. I napełnił cały dom, w którym przebywali. Zobaczyli też jakby języki ognia. Rozdzielały się one i na każdym z nich spoczął jeden. Wszystkich napełnił Duch Święty.”

Ten fragment Dziejów Apostolskich, czytany w Niedzielę Zesłania Ducha Świętego, przypomina nam co roku o tajemnicy jerozolimskiej Pięćdziesiątnicy. Tu – podobnie jak w innych biblijnych opisach, ukazujących działanie Ducha Świętego – pojawiają się charakterystyczne symbole, opisujące Jego obecność. Jakie są i co mówią nam symbole Ducha Świętego? Przyjrzyjmy się im bliżej.

 

Woda

Jest przede wszystkim nawiązaniem do działania Ducha Świętego w sakramencie chrztu. To właśnie po wezwaniu Go w modlitwie, woda staje się skutecznym znakiem sakramentalnego nowego narodzenia – narodzenia do życia Bożego (analogicznie do naszego naturalnego narodzenia, które też dokonało się „w wodzie”). Apostoł Paweł pisze o „ochrzczeniu w jednym Duchu” i „napojeniu jednym Duchem”. Duch Święty jest ukazany jako Woda żywa, tryskająca w naszym wnętrzu na życie wieczne.

 

Ogień

To znak przekształcającej energii dzieł Bożego Ducha. Symbolem ognia opisywane jest działanie człowieka przemienionego Duchem Świętym. Tak określany jest prorok Eliasz, który „powstał jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia”. Sprowadzony przez Eliasza ogień z nieba, ogarniający ofiarę składana na górze Karmel, jest zapowiedzią ognia Ducha Świętego, który przekształci wszystko, czego dotknie. Jezus mówi o Duchu Świętym: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i bardzo pragnę aby już zapłonął”. Rozdzielające się języki „jakby z ognia”, symbolizują zstąpienie Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy. „Ducha nie gaście” – zachęca chrześcijan apostoł Paweł.

 

Oliwa

A właściwie czynność namaszczenia oliwą, symbolizuje działania Ducha Świętego. To gest znany już w Pierwszym Przymierzu, związany z godnością (np. królewską) i misją, do której Bóg powołuje człowieka. Pełnię tej symboliki ukazuje namaszczenie Jezusa Duchem Świętym. Słowo „Chrystus” (po hebrajsku: „Maszijach – Mesjasz”) oznacza: namaszczony, pomazaniec. Jezus z Nazaretu jest ustanowiony „Chrystusem” przez Ducha Świętego. Udział w tym namaszczeniu (czyli misji) Chrystusa ma każdy ochrzczony w Jego imię. Przypomina o tym namaszczenie olejem Krzyżma w obrzędach chrzcielnych i w sakramencie bierzmowania, który jest przyjęciem Daru, czyli Ducha Świętego. Bliskim symbolowi namaszczenia jest symbol „pieczęci”. Bóg „naznaczył swą pieczęcią” Chrystusa. „Pieczęcią Ducha Świętego”, wskazującą na Jego działanie, jesteśmy naznaczeni w tych sakramentach, które przyjmujemy tylko raz, otrzymując przez namaszczenie ich niezatarte „znamię” (chrzest, bierzmowanie, sakrament święceń).

 

Obłok

Świetlisty obłok towarzyszy objawieniom Boga, osłania Jego chwałę. Spowija górę Synaj, gdy Mojżesz odbiera Boże Prawo. Zstępuje nad Namiot Spotkania, podczas wędrówki Izraela przez pustynię. Napełnia zbudowaną przez Salomona świątynię w Jerozolimie. To „figury” – zapowiedzi tajemnicy Ducha Świętego, wypełniającej się w Chrystusie. Duch Święty zstępuje, niczym obłok, na Maryję i osłania Ją swoim cieniem, by poczęła i urodziła Jezusa. Duch Boży obecny jest w obłoku osłaniającym na Górze Przemienienia Jezusa oraz Mojżesza, Eliasza i apostołów. Tam właśnie z obłoku odzywa się głos: „On jest moim Synem wybranym, Jego słuchajcie”. Ten sam obłok „zabiera” Jezusa sprzed oczu uczniów w czasie Wniebowstąpienia i objawi Go ponownie, przychodzącego w Dniu Ostatnim.

 

Ręka

Dotknięcie ręki, a szczególnie nałożenie na kogoś rąk – to gest przywołujący działanie Ducha Świętego. Nakładając ręce Jezus uzdrawia chorych i błogosławi dzieci. Gest ten zachowa Kościół jako znak wylania Ducha Świętego i przekazywania władzy w Kościele. Nałożenie rąk, czy wyciągnięcie rąk (np. nad chlebem i winem w czasie Mszy świętej) towarzyszy epiklezom (modlitwom przyzywającym Ducha Świętego) w czasie sprawowania sakramentów.

 

Palec

Ewangelia mówi, że Jezus „palcem Bożym wyrzuca złe duchy”. Prawo Boże pisane było „palcem Bożym” na kamiennych tablicach danych Mojżeszowi. W Nowym Przymierzu – jak zauważa apostoł Paweł w Liście do Koryntian –  Boże Prawo jest pisane „Duchem Boga żywego nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc”. W hymnie „Veni Creator” Duch Święty jest przyzywany jako „digitus paternae dexterae” – czyli „palec prawicy Ojca” (co ginie w polskim tłumaczniu: „bo moc z prawicy Ojca masz”).

 

Gołębica

U kresu potopu (symbolicznie odnoszącego się do chrztu) gołębica przynosi świeżą oliwną gałązkę – znak, że ziemia znów może być zamieszkana. To zapowiedź nowego życia. Na wychodzącego z wód Jordanu Jezusa zstępuje Duch Święty „w postaci cielesnej, jakby gołębica” i spoczywa na Nim. To „zstępowanie Ducha Świętego” do oczyszczonego serca ochrzczonych i przebywanie w nich, upodabnia ich do Świątyni Boga. Ciała wasze (czyli wasze życie – wy) są świątynią Ducha Świętego – przypomina nam apostoł Paweł.

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)

Łukasz, autor Ewangelii, której zakończenie słyszymy w liturgii dzisiejszej niedzieli, dwukrotnie opisał Wniebowstąpienie Pana Jezusa. Zarówno w Łukaszowej Ewangelii (na jej końcu), jak i w Dziejach Apostolskich (na samym początku), mowa jest o tajemniczym odejściu Jezusa, po pożegnaniu z uczniami. W dedykowanym „dostojnemu Teofilowi” dwuczęściowym dziele Łukasza, Wniebowstąpienie staje się „pomostem”, łączącym czas bezpośredniego przebywania uczniów z Jezusem z czasem powstającego właśnie Kościoła. I tylko w relacji Łukasza znajdujemy „detale” opisu Wniebowstąpienia. Marek stwierdza jedynie: „Pan Jezus wzięty został do nieba”. Mateusz w swojej Ewangelii opisuje pożegnanie Jezusa z uczniami i rozesłanie ich na cały świat z misją głoszenia Dobrej Nowiny i udzielania chrztu „wszystkim narodom”.

Łukasz natomiast, oprócz wzmianki o rozstaniu Jezusa z apostołami, zwraca uwagę na trzy motywy, istotne w kontekście przyszłości uczniów i rodzącej się wspólnoty. Jezus podkreśla rolę Pism (Słowa Bożego), które wypełniają się w Nim – Zmartwychwstałym – i zapowiadają konieczność głoszenia Ewangelii poganom. Misja ta stanie się jednak możliwa dopiero wtedy, gdy zesłana zostanie „obietnica Ojca” (Duch Święty), a uczniowie zostaną „przyobleczeni w moc z wysoka”. Wtedy opuszczą Jerozolimę, by wypełnić swoje posłannictwo. Trzecim motywem jest podkreślana w Ewangelii spontaniczna radość, przepełniająca uczniów, mimo iż rozstają się z Panem. Pożegnania rodzą smutek i tęsknotę. Ewangelia jednak ukazuje pełnych radości uczniów, wracających do świętego miasta, „wielbiących i błogosławiących Boga”. Wniebowstąpienie Jezusa niesie bowiem w sobie niezwykły paradoks. Jest rozstaniem, prowadzącym do pełniejszego i doskonalszego przebywania razem…

W poruszający sposób oddaje tę tajemnicę Roman Brandstaetter w swej genialnej powieści „Jezus z Nazarethu”.

„Stali, uporczywie wpatrując się w znikające Miejsce, gdzie przed chwilą stał… A Jezus powoli w nich się oddalał, wznosił się wysoko, wysoko, coraz wyżej, a to oddalanie się z Miejsca było równoczesnym pozostawaniem w Miejscu, a odchodzenie było powrotem, a chociaż był już daleko, był coraz bliżej, a im był dalej, tym był bliżej, a im bardziej stawał się niewidzialny, tym więcej był cielesny i obecny, i wreszcie, wreszcie poczuli, że mogą dotknąć Jego dłoni, Jego nóg, Jego ran bez obawy o śmiertelne porażenie. I tak oddalając się, wstępował we własne Istnienie, w Byt niewidzialny i nieskończony, którym jest On sam. Jeszcze raz spojrzeli na puste Miejsce, już o bardzo niewyraźnych zarysach Pana, jeszcze raz badawczym spojrzeniem ogarnęli całą przestrzeń, a gdy stwierdzili Jego całkowitą i niewątpliwą niewidzialność, powrócili do Jerozolimy i udali się do Świątyni Pańskiej, gdzie wraz z Miriam i pobożnymi niewiastami dziękowali Elohim i błogosławili Elohim, który wzbudził w Izraelu dla zbawienia świata Mesjasza, Pierworodnego spośród umarłych, Jezusa z Nazarethu.”

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)

„Jeśli ktoś będzie Mnie miłować, słowa mojego strzec będzie…” – tak brzmią w dosłownym tłumaczeniu słowa Jezusa wypowiedziane w Wieczerniku. Chwilę wcześniej powiedział do uczniów: „Jeśli będziecie Mnie miłować, będziecie strzec moich przykazań”. Zwróćmy uwagę na ukazany przez Pana Jezusa związek między zachowywaniem Jego przykazań, strzeżeniem Jego słów (czyli życiem zgodnie z nimi), a miłością do Niego. Jeśli ktoś kocha Jezusa („jeśli” – bo przecież może również nie kochać), będzie żył według Jego przykazań. Jakże często odwracamy kolejność tych słów, zaczynając od norm i zasad religijnych. Wielu ludziom chrześcijaństwo kojarzy się z przede wszystkim z ogromną liczbą zakazów i nakazów. Religijnych, obrzędowych, moralnych, etycznych, prawnych… Gubiąc się w nich, a nawet nie do końca je rozumiejąc, ktoś nieraz pyta: „Czy to już grzech? Czy złamałem jakieś prawo, lub nie dopełniłem jakiegoś obowiązku?” A przecież fascynacja drogą Jezusa i Jego słowami jest nierozerwalnie związana z miłością („agape”) do Niego. Pytanie, które po swym zmartwychwstaniu Jezus zadaje Piotrowi: „Czy miłujesz Mnie?”, jest adresowane do wszystkich, którzy chcą być Jego uczniami. Bez odniesienia do miłości Jezusa chrześcijaństwo jawić się będzie jako jeden z wielu systemów religijno-etycznych i to wcale nie najbardziej atrakcyjny dla dzisiejszego człowieka. „Ten, kto Mnie nie miłuje, nie strzeże moich słów” – jasno stwierdza Pan Jezus.

Miłość jest relacją. Jest więzią. Kochając Jezusa możemy doświadczyć szczególnej bliskości i miłości Ojca. Słyszymy jedne z najbardziej poruszających słów w Ewangelii: „Jeśli ktoś będzie Mnie miłować, słowa mojego strzec będzie, i Ojciec mój będzie go miłować, i do niego przyjdziemy i mieszkanie u niego uczynimy”. Nasze pojęcia, nasze słowa są zbyt mało pojemne, by wyrazić tę tajemnicę. Jak ją zrozumieć? Jak sobie wyobrazić? Oto Syn Boży wraz ze swym Przedwiecznym Ojcem przychodzi, by nasze życie uczynić swoim mieszkaniem. Zamieszkujemy z samym Bogiem. Jesteśmy w Jego rodzinie!

To wszystko staje się możliwe – choć brzmi to paradoksalnie – dzięki temu, że Jezus odchodzi. Po fizycznym odejściu („wniebowstąpieniu”) Jego nowa obecność staje się jeszcze bliższa, bardziej dostępna, choć inaczej doświadczana. Sprawia to Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec posyła w imieniu Jezusa. Możemy tego doświadczać, otuleni miłością Boga.

ks. Grzegorz Michalczyk (za aleteia.pl)